Chodzi o archiwa komisji weryfikacyjnej WSI. MON twierdziło, że nie oddała ona ok. 200 tajnych dokumentów. Szef MON Bogdan Klich oświadczył, że mogą się one znajdować w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Jednak szef BBN Władysław Stasiak ujawnił, że Klich zadzwonił do niego i wyraził ubolewanie z powodu swej wypowiedzi. Nie powiedział jednak, gdzie dokumenty mogą być, a Stasiak nie dopytywał. – Nie moja sprawa, gdzie są – mówi „Rz” szef BBN. Nie podaje szczegółów rozmowy z Klichem. – Zadzwonił, poprosił, aby uznać sprawę za nieporozumienie. Traktuję sprawę jako zamkniętą i nie mówię o niej – tłumaczy Stasiak.
– Minister nie przepraszał pana Stasiaka, ale wyjaśniał, że płk Janusz Nosek nie będzie wysyłał pisma do BBN z prośbą o wytłumaczenie, gdzie są dokumenty – mówi Robert Rochowicz, rzecznik MON. Dlaczego? Ponieważ w trakcie przygotowywania tego pisma okazało się, że jedyną instytucją, do której można je wysłać, jest Kancelaria Prezydenta. – I to uczyniono. Ponieważ okazało się, że to kancelaria zajmuje się całością spraw związanych z ochroną informacji niejawnych – mówi rzecznik MON.
Minister Klich czeka na odpowiedź prezydenckich służb. Zapowiada, że jeśli dokumenty nie zostaną zwrócone, ujawni nazwiska osób, które je przetrzymują.