Rz: Pośpieszne ustanawianie prawa często wymaga szybkiego wdrażania, nawet bez aktów wykonawczych. Ostatnio dotyczy to prawa oświatowego. Czy brak rozporządzeń utrudnia życie samorządowcom?
Zygmunt Frankiewicz: Legislacja nie nadąża za rzeczywistością nie od dziś. Naszych mieszkańców zwykle to nie interesuje. Wymagają od nas działania, a nie tłumaczeń. Dlatego działamy i później wielokrotnie mamy problemy. Tak będzie również w przypadku prawa oświatowego. Wielu samorządowców już podejmuje działania. Potem może się okazać, że nie będą się mieścić w ramach określonych w rozporządzeniach, których obecnie brakuje. Jeżeli chcemy zdążyć z wprowadzeniem w życie tej konkretnej reformy, to musimy działać bardzo szybko. 1 września 2017 r. to jasno określona data uruchomienia nowego systemu. Dylematy są poważne. Pojawia się np. pytanie, czy szkoła podstawowa i liceum będą mogły funkcjonować w jednym budynku. Jeśli założymy, że tak, a później ministerstwo nam tego zabroni, zostaniemy z poważnym problemem organizacyjnym i finansowym. Jest też sprawa rozporządzenia o wynagradzaniu pracowników samorządowych. Gdyby weszło w życie, jak planowano, od 1 marca 2017 r., oznaczałoby to wielomilionowe, nieprzewidziane wcześniej wydatki. Gdy uchwalone są już budżety na dany rok, zwykle oznacza to cięcia w wydatkach inwestycyjnych. Bieżące są bowiem nie do ruszenia.