W telewizyjnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej", tuż po wyznaczeniu pana przez prezydenta do tymczasowego kierowania Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, na pytanie o stosunek ,,starych" sędziów SN do nowo powołanych dość ogólnie powiedział pan, że „nie ma Wersalu". Jak pan to rozwinie w kontekście ostatniej wypowiedzi prezydenta o „poniżaniu" nowych sędziów?
Jestem w bardzo niekomfortowej sytuacji. Jako sędzia powinienem wykazywać powściągliwość w wypowiedzi publicznej, szczególnie jeśli chodzi o wewnętrzne sprawy najważniejszego organu sądowniczego w Polsce. Niestety, debata toczy się już nie między samymi zainteresowanymi w zaciszu gmachu, ale w głównych programach informacyjnych. Wypowiedź prezydenta o sekowaniu nowych sędziów, gdyby przeanalizować jej sens, zdaje się dotyczyć nie tylko SN, ale dużej części całego środowiska sędziowskiego. Podkreślam, że nie jestem źródłem „przecieku" do prezydenta, ale nie mogę milczeć, gdy bezpodstawnie obraża się nie tylko głowę państwa, ale nawet jego rodziców, oskarżając ich o złe wychowanie syna...