Demony śmierci i seksu

Wystawy Franciszka Starowieyskiego i Zdzisława Beksińskiego ukazują podobieństwa w ich wczesnej sztuce

Publikacja: 23.02.2010 04:42

Zdzisław Beksiński bez tytułu (1966), rys. tuszem

Zdzisław Beksiński bez tytułu (1966), rys. tuszem

Foto: fundacja promocji sztuki pro arte

Dobrze znamy ich dojrzałą twórczość; najbardziej charakterystyczne obrazy, wielokrotnie powtarzane wątki. Ale mało kto zna wczesne rysunki Franciszka Starowieyskiego (ur. 1930) i Zdzisława Beksińskiego (ur. 1929). Przypadające niemal jednocześnie rocznice śmierci obydwu – pierwszy odszedł 23 lutego rok temu, drugi zginął tragicznie w nocy z 21 na 22 lutego przed pięciu laty – stały się okazją do powrotów w odległą przeszłość, sprzed półwiecza.

[srodtytul]Rodowód od de Sade’a[/srodtytul]

Wtedy, w poodwilżowych latach 50. i następnej dekadzie, w naszej kulturze poluzowało. Pojawiły się pierwsze wizyjne dzieła „Beksy” i „Byka”. Co wydaje się niewiarygodne, były to kreacje o podobnym przesłaniu, zbliżone stylistycznie.

Bo introwertyczny dziwak Beksiński i uwielbiający publiczne popisy Starowieyski mają wiele wspólnego. Przede wszystkim obydwaj karmili się surrealizmem, który wprawdzie dotarł do Polski po wojnie, lecz na dobre wybuchł dekadę później.

W ich wersji nadrealizmu splatały się motywy śmierci (wciąż obecne widmo wojny i perspektywa katastrofy nuklearnej) oraz… seks. Nie tylko oni penetrowali rejony Erosa. Po raz pierwszy w historii polscy artyści tak dosłownie zaczęli prezentować swe erotyczne fascynacje. Byle tylko dzieło nie trąciło pornografią i sugerowało coś więcej, niż tylko chęć szukania podniety. Wypada przypomnieć Jana Lebensteina, którego 80. rocznica urodzin minęła w styczniu tego roku, także łączącego erotykę z okrucieństwem i sadyzmem.

Beksiński lubił mroczne klimaty, jak z repertuaru markiza de Sade’a. To widać w jego zdjęciach (genialnych, prawdziwie odkrywczych) i rysunkach, wykonywanych piórkiem bądź długopisem. Kilkanaście z nich przypomina warszawska Galeria SD Panorama.

Z gmatwaniny kresek wyłaniają się zdeformowane postaci, o ogromnych głowach i masko-czaszkach zamiast twarzy. Płciowej przynależności tych istot możemy się domyślać dzięki rekwizytom oraz eksponowanym genitaliom. Czarne seksowne pończochy, podwiązki i gorsety oblekają figury kobiece, do „gniazdek” których sięgają odrażające potwory-samce. Trochę dance macabre, ale plastycznie – świetny.

Warto nadmienić, że właśnie rysunki stały się podstawą przyjęcia Beksińskiego w poczet członków Związku Plastyków – bo artysta był z wykształcenia architektem. Co ciekawe, trwający 12 lat okres „rysunkowy” zamknął bezpowrotnie w 1974 r. Potem już tylko malował i robił komputerowo przetwarzane fotografie.

[srodtytul]Okocyce i okolice[/srodtytul]

Przeciwnie Franciszek Starowieyski. Ten do końca pozostał wierny rysunkowi – z tym, że różnicował skalę. W stołecznej Galerii Studio zobaczymy dwie gigantyczne kompozycje powstałe podczas kilkudniowych spektakli zwanych Teatrami Rysowania. Jednak bardziej interesujące od tych okrzyczanych

i wielokrotnie reprodukowanych monumentów wydają mi się niewielkie, prawie nieznane prace, wybrane do wystawy w warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu. Pochodzą z lat 1959 – 1968. Wykonywane piórkiem, akwarelą, gwaszem stały się prototypami późniejszych plakatów, które przyniosły „Bykowi” chwałę. Tak właśnie zatytułowany jest pokaz – „Bykowi chwała!”. Tytuł zacytowany z dokumentu Andrzeja Papuzińskiego, legendarnego już filmu, nakręconego prawie 40 lat temu, który można będzie obejrzeć podczas wernisażu.

Ale same eksponaty stanowią wystarczającą podnietę dla wyobraźni i wyobrażeń o artyście. Nietrudno spostrzec, ze inspirował go belgijski surrealista Magritte – te gołe, sznurowane biusty; okocyce (tytuł kompozycji brzmi: „Okocyce i okolice”) czy pierś zamiast głowy. Jednak nasz „Byk” (niemal wszystkie wystawione prace sygnowane są podwójnie – oprócz prawdziwego nazwiska również pseudonimem Jan Byk) wprowadził własny arsenał środków: skrzydła, zwierzęce czaszki, węże, a także liczby, na punkcie których miał obsesję, oraz kaligrafowane napisy. Niekiedy rozbrajająco szczere, w jędrnym fredrowskim stylu. „Tej pani chwała co nam dziś dała”, informował, lecz fakt i akt kamuflował pod surrealistyczną formą. Z Byczym wdziękiem.

[b]Wystawy czynne: [/b]

Galeria Studio – do 21 marca;

Galeria SD Panorama – do 16 marca; Galeria Grafiki i Plakatu – od 6 do 28 marca

Dobrze znamy ich dojrzałą twórczość; najbardziej charakterystyczne obrazy, wielokrotnie powtarzane wątki. Ale mało kto zna wczesne rysunki Franciszka Starowieyskiego (ur. 1930) i Zdzisława Beksińskiego (ur. 1929). Przypadające niemal jednocześnie rocznice śmierci obydwu – pierwszy odszedł 23 lutego rok temu, drugi zginął tragicznie w nocy z 21 na 22 lutego przed pięciu laty – stały się okazją do powrotów w odległą przeszłość, sprzed półwiecza.

[srodtytul]Rodowód od de Sade’a[/srodtytul]

Pozostało 88% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl