To powrót do pierwszej retrospektywy mistrza z 1932 roku. Wtedy w roli kuratora wystąpił autor – teraz uszanowano jego ówczesne decyzje.
[srodtytul]Na palecie inwencji[/srodtytul]
Dziś retrospektywy zasłużonych żyjących twórców, to muzealny standard. Jednak przed 70 laty przegląd dokonań choćby najsłynniejszego artysty, lecz wciąż pozostającego wśród żywych, był ewenementem. Monograficzny popis Picassa w Zurychu stał się znaczący: rozpoczął epokę gwiazdorów sztuki. W 1932 roku mistrz przekroczył pięćdziesiątkę. Po raz pierwszy miał okazję podsumować trzy dekady niemal nieustających eksperymentów.
Niby każdy wie, jak to szło – okres błękitny, różowy, kubizm analityczny, syntetyczny, okres klasyczny, surrealizm… Ale żeby uświadomić sobie skalę wprowadzonych przez Pabla innowacji, trzeba je po prostu zobaczyć. W chronologicznym układzie. Co wcale nie łatwe, bo arcydzieła geniusza są rozproszone po świecie.
Pomyśleć – kilkadziesiąt lat temu Picasso większość prac po prostu zgarnął z atelier, niektóre zdjął ze sztalug, kilka pożyczył. Wtedy przedstawił 225 obiektów – rzeźb, rysunków, grafik, obrazów. Teraz żadne muzeum nie mogłoby pozwolić sobie na podobny zestaw. Kunsthaus i tak zdobył się na ogromny wysiłek finansowo-logistyczny (setną rocznicę wypada uczcić!), sprowadzając 70 fenomenalnych płócien ze znanych międzynarodowych kolekcji. Opłacało się. Na wystawie wielojęzyczny tłum; najwięcej Francuzów, ochoczo przyznających się do „rodaka” Picassa.