Przodek z wdzięczności i z wyobraźni

Ten portret był przeznaczony do galerii rodowej w pałacu Ossolińskich w Sterdyni na Podlasiu. Nie było to tylko zamówienie – także akt dziękczynny.

Publikacja: 05.01.2011 00:01

Szymon Czechowicz. Portret zapewne protoplasty Ossolińskich.

Szymon Czechowicz. Portret zapewne protoplasty Ossolińskich.

Foto: Zamek Królewski w Warszawie

Szymon Czechowicz starał się zaprezentować fundatorowi swych włoskich studiów nabyte w Rzymie umiejętności.

Przedstawił protoplastę Ossolińskich w konwencji świętego z malowideł religijnych. Uzyskał przez to nieco komiczny efekt. Oblicze wąsatego, łysiejącego mężczyzny nie zdradza uduchowienia, raczej dumę, pewność siebie i zdecydowanie. Pomimo wyprostowanej postawy widać, że to człowiek niemłody, z twarzą już tkniętą zmarszczkami. Fizjonomia nie jest antypatyczna. Przeciwnie, bystre spojrzenie zdradza widać energię i inteligencję.

Za to poza wąsacza – lekka, taneczna, z wdzięcznie przygiętym prawym kolankiem i wysuniętą ku przodowi nogą lewą – odejmuje mu nieco powagi. W dodatku jest zakuty w pełną zbroję, zapewne niemało ważącą – tym bardziej jego kokieteryjne pas ma wydźwięk komiczny. Lewą dłoń położył na hełmie jak na główce dziecka. Widać, że darzy uczuciem wojenne rzemiosło.

Kolejny zgrzyt wizualno-charakterologiczny: Ossoliński podtrzymuje z kobiecym wdziękiem obfity czerwony aksamitny płaszcz podbity futrem, który narzucił na zbroję. Tak nie mógł wyglądać heros! To okrycie pasujące do „cywilnych” monarszych portretów.

Jeszcze na początku XX wieku mniemano, że wizerunek przedstawia samego Franciszka Maksymiliana, dobroczyńcę Czechowicza. Ale zbyt wiele argumentów przemawia przeciwko tej tezie, żeby wciąż się przy niej upierać. Po co malarz miałby fantazjować na temat wyglądu i stroju magnata, skoro był z nim w stałym, żywym kontakcie? Dlaczego ubrał go w archaizujący kostium, podczas gdy Ossoliński nosił się we francuskim stylu, w peruce, bez zarostu? Kłam tej dawnej interpretacji zadaje również zestawianie niewątpliwej podobizny Franciszka Maksymiliana pędzla Czechowicza sprzed 1737 roku znajdującej się w Muzeum Diecezjalnym w Drohiczynie (replika w Lwowskiej Galerii Sztuki). Magnat jest młodszy, pełniejszy na twarzy i bynajmniej nie podobny do opancerzonego mężczyzny. Co więcej, protektor Czechowicza na każdym innym portrecie pysznił się odznaczeniami. A więc – nosił wstęgę i gwiazdę Orderu Orła Białego nadanego mu w 1715 roku, a także ordery francuskie, jakich z biegiem lat mu przybywało. Najważniejsze: nie omieszkałby zadbać, aby malarz zaznaczył piastowaną przezeń godność. W 1729 roku mianowano go bowiem podskarbim wielkim koronnym, na najwyższy urząd sprawowany przez członka rodu Ossolińskich od stulecia.

Wszystko to dowodzi, że Czechowicz namalował fikcyjny wizerunek protoplasty familii. Co do tego nie ma wątpliwości: u nóg mężczyzny widać owalną tarczę z herbem Topór identyfikującym modela.

Oto jak artysta odpłacił się sponsorowi: wypełnił lukę w jego galerii przodków.

[ramka][srodtytul]Szymon Czechowicz (1689 – 1775)[/srodtytul]

Syn złotnika, urodzony w Krakowie. Pierwszy polski malarz barokowy o międzynarodowej randze. Jego obrazy, rozsiane po całej Rzeczypospolitej, wyróżniały się artystyczną klasą. Początkowo uczył się u nieznanego z nazwiska nadwornego artysty Franciszka Maksymiliana Ossolińskiego. Dzięki protekcji magnata w 1711 roku rozpoczął studia malarskie w Akademii Świętego Łukasza w Rzymie pod okiem Benedetto Luttego. W 1716 r. nagrodzono go za rysunki „Samson rozdzierający lwa” i „Zwycięski powrót z wyprawy”. Jak wszyscy w tamtej epoce doskonalił warsztat, kopiując dzieła słynnych mistrzów, m.in. Rafaela, Guido Reniego i Rubensa.Jeszcze w Rzymie powstały jego pierwsze obrazy ołtarzowe.

Do Polski wrócił po 20-letnim pobycie we Włoszech. Dwukrotnie (i bezskutecznie) starał się o tytuł oraz stanowisko malarza nadwornego Augusta II. Szybko stał się jednak wziętym malarzem religijnym, portrecistą dostojników kościelnych i polskiej magnaterii. Stworzył konterfekty m.in. Jana Fryderyka Sapiehy, kanclerza wielkiego litewskiego, Jana Tarły, wojewody sandomierskiego, Jana Klemensa Branickiego, hetmana wielkiego koronnego. Przez trzy lata pozostawał na usługach hetmana wielkiego Wacława Rzewuskiego w Podhorcach (w sali zielonej zgromadzono 106 jego obrazów). Pracował – z pomocą licznych uczniów – na terenie całej Rzeczypospolitej. W Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Połocku, Wilnie, na Podlasiu. Pod koniec życia zamieszkał na stałe w Warszawie, gdzie prowadził szkołę malarską. Tam też zmarł.[/ramka]

[i]Monika Małkowska, krytyk artystyczny „Rzeczpospolitej”

[mail=m.malkowska@rp.pl]m.malkowska@rp.pl[/mail][/i]

Szymon Czechowicz starał się zaprezentować fundatorowi swych włoskich studiów nabyte w Rzymie umiejętności.

Przedstawił protoplastę Ossolińskich w konwencji świętego z malowideł religijnych. Uzyskał przez to nieco komiczny efekt. Oblicze wąsatego, łysiejącego mężczyzny nie zdradza uduchowienia, raczej dumę, pewność siebie i zdecydowanie. Pomimo wyprostowanej postawy widać, że to człowiek niemłody, z twarzą już tkniętą zmarszczkami. Fizjonomia nie jest antypatyczna. Przeciwnie, bystre spojrzenie zdradza widać energię i inteligencję.

Pozostało 89% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl