Szymon Czechowicz starał się zaprezentować fundatorowi swych włoskich studiów nabyte w Rzymie umiejętności.
Przedstawił protoplastę Ossolińskich w konwencji świętego z malowideł religijnych. Uzyskał przez to nieco komiczny efekt. Oblicze wąsatego, łysiejącego mężczyzny nie zdradza uduchowienia, raczej dumę, pewność siebie i zdecydowanie. Pomimo wyprostowanej postawy widać, że to człowiek niemłody, z twarzą już tkniętą zmarszczkami. Fizjonomia nie jest antypatyczna. Przeciwnie, bystre spojrzenie zdradza widać energię i inteligencję.
Za to poza wąsacza – lekka, taneczna, z wdzięcznie przygiętym prawym kolankiem i wysuniętą ku przodowi nogą lewą – odejmuje mu nieco powagi. W dodatku jest zakuty w pełną zbroję, zapewne niemało ważącą – tym bardziej jego kokieteryjne pas ma wydźwięk komiczny. Lewą dłoń położył na hełmie jak na główce dziecka. Widać, że darzy uczuciem wojenne rzemiosło.
Kolejny zgrzyt wizualno-charakterologiczny: Ossoliński podtrzymuje z kobiecym wdziękiem obfity czerwony aksamitny płaszcz podbity futrem, który narzucił na zbroję. Tak nie mógł wyglądać heros! To okrycie pasujące do „cywilnych” monarszych portretów.
Jeszcze na początku XX wieku mniemano, że wizerunek przedstawia samego Franciszka Maksymiliana, dobroczyńcę Czechowicza. Ale zbyt wiele argumentów przemawia przeciwko tej tezie, żeby wciąż się przy niej upierać. Po co malarz miałby fantazjować na temat wyglądu i stroju magnata, skoro był z nim w stałym, żywym kontakcie? Dlaczego ubrał go w archaizujący kostium, podczas gdy Ossoliński nosił się we francuskim stylu, w peruce, bez zarostu? Kłam tej dawnej interpretacji zadaje również zestawianie niewątpliwej podobizny Franciszka Maksymiliana pędzla Czechowicza sprzed 1737 roku znajdującej się w Muzeum Diecezjalnym w Drohiczynie (replika w Lwowskiej Galerii Sztuki). Magnat jest młodszy, pełniejszy na twarzy i bynajmniej nie podobny do opancerzonego mężczyzny. Co więcej, protektor Czechowicza na każdym innym portrecie pysznił się odznaczeniami. A więc – nosił wstęgę i gwiazdę Orderu Orła Białego nadanego mu w 1715 roku, a także ordery francuskie, jakich z biegiem lat mu przybywało. Najważniejsze: nie omieszkałby zadbać, aby malarz zaznaczył piastowaną przezeń godność. W 1729 roku mianowano go bowiem podskarbim wielkim koronnym, na najwyższy urząd sprawowany przez członka rodu Ossolińskich od stulecia.
Wszystko to dowodzi, że Czechowicz namalował fikcyjny wizerunek protoplasty familii. Co do tego nie ma wątpliwości: u nóg mężczyzny widać owalną tarczę z herbem Topór identyfikującym modela.