Ekspozycja "Still Life" to martwe natury. Są monumentalne, choć oszczędnie malowane i prosto skomponowane. Na każdej jest stół, najczęściej czarny, a na nim kilka geometrycznych figur: koło, trójkąt, kwadrat.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,599133.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Wygląda to trochę tak, jakby Włodzimierz Pawlak nawiązywał do sławnego zdania Paula Cézanne'a, że świat można sprowadzić do trzech podstawowych brył: walca, stożka i kuli. Co prawda u Pawlaka są figury, a nie bryły, ale nie zmienia to zasadniczej idei redukcji świata do minimum. Potwierdzają to słowa artysty, który poproszony o komentarz przysłał dwa wiersze jako wprowadzenie do obrazów. Jeden z nich pt. "Still Life" zaczyna się następująco: "Kątem oka widzę książkę z dziełami Cézanna, leżącą na "Anatomii plastycznej" Witwickiego".
Pawlak zawsze był postacią niezwykle barwną, słynącą z ekscentryczności. Zaczynał w połowie lat 80. jako współtwórca Gruppy. W początkowym okresie malował bardzo ekspresyjnie, niechlujnie i byle jak, jakby mu zależało na zniechęcaniu widzów. Były w tamtych obrazach wielka siła i umiłowanie farby.
Z czasem uległ fascynacji klasykami awangardy. Inspiracją stała się dla niego sztuka Strzemińskiego i Malewicza. Malował przetworzenia i wariacje na temat ich obrazów. Jego kompozycje były swoistym odrabianiem lekcji z wielkich mistrzów. Ta fascynacja nimi przyniosła znakomite skutki nie tylko w postaci obrazów. Pawlak wypracował nową, postawangardową estetykę. Wątki i stylistyki mnożyły się w jego kompozycjach tak często, że zachodziło podejrzenie, iż w swojej inwencji może się wręcz pogubić.