Z mieszanki bodźców ulepił własny styl. Określa się jako „konserwatywny awangardysta”, bo o wartościach, co do których jest przekonany, przypomina w nowatorskiej formie.
Jego żywioł to performance, czyli forma pośrednia między teatrem, poezją, sztukami wizualnymi a komentarzem społecznym. Rozprawiał się z fałszywie interpretowaną religijnością, z hipokryzją, medialnie kreowanymi idolami, idiotycznymi sukcesami, zdalnie sterowaną „wolą ludu”.
Artysta odwołuje się do atawizmu i instynktu, stara się dotrzeć do podświadomości. A nade wszystko nawiązuje do ponadczasowych symboli.
Warpechowski jest u nas pionierem performance, zaczynał w 1967 r., wykonał ponad 250 spektakli – o czym można dowiedzieć się z wystawionej w Art NEW media dokumentacji.
Ale „Wlazł kotek na płotek” to przede wszystkim teraźniejszość. Prace premierowe. Rzeźby metafory, niczym przestrzenne plakaty. Albo jak wiersze. Oto kamień z wyrytym nań słowem „słowo” (aluzja do Szymborskiej czy do biblijnego „słowa, które ciałem się stało”?). Oto unaocznienie sporów o jedynie słuszną wizję: nasza flaga zawiązana na supeł, nadziana na widły; przebite szpikulcem dzieła Norwida, kamienne serce zwieńczone zawleczką granatu…