Nie będzie również broni, choć interesująca mnie historia kończy się śmiercią owianą tajemnicą. Istnieją tylko pozostawione poszlaki do jakich zaliczyć można kilkadziesiąt kolaży, niewielką grupę akwarel, rekonstruowane obiekty. Dosyć skromny zbiór zaświadczający realnie o egzystencji człowieka, który dotychczas nie istniał. Człowieka podatnego moim zdaniem na nieistnienie również i dzisiaj.
Punktem wyjścia a zarazem dojścia tej opowieści jest Dusseldorf oraz wystawa w Instytucie Polskim; Bruno Larek, którego nie było. Tutaj miała miejsce pierwsza publiczna ekspozycja prac artysty jaki nigdy nie zaistniał. Artysty spóźnionego o co najmniej kilka dekad, którego dzieło przeleżało 80 lat w ukryciu, by wypłynąć przypadkiem w lubelskim antykwariacie. Bez wątpienia gdyby jego twórczość w momencie powstania znalazła się w ogólnym obiegu, doskonale wpisałaby się w kształtowanie nowoczesnego języka kultury wizualnej. Języka, na który składają się różnorodne inspiracje formalne i wielość środków ekspresji. I choć dzisiaj pozostaje nam tylko preposteryjne gdybanie, to znając ścieżki rozwoju sztuki w poprzednim wieku można śmiało założyć, iż urozmaiciłby krajobraz polskiej nowoczesności. Droga eksperymentu i zmiany jaką dążył stała się wszak drogą wiodącą.
Historia jego życia
Kim był Larek, kim mógłby być ? Historia jego życia, a przede wszystkim jej szczególnie interesujące momenty rozgrywały się prawdopodobnie pomiędzy niemieckimi miastami, a Polską rzeczywistością późnego XX-lecia. Jak podaje kuratorka - Helena Karauda - odkrywczyni dzieł Larka, urodził się on w 1901. Początkowo studiował budowę maszyn na Politechnice Warszawskiej oraz malarstwo w Szkole Sztuk Pięknych ( dzisiejsze ASP). Obydwu kierunków jednak nie ukończył, być może z powodu wyjazdu na zachód Europy. Podczas podróży, dłuższych lub krótszych pobytów w stolicy Republiki Weimarskiej, w Paryżu i innych ośrodkach poznaje sztukę dadaistów i surrealistów. Nie wdaje się jednak w przyjaźnie z bardziej znanymi artystami, nie uczestniczy aktywnie w życiu twórczym, jego kontakt z polskim środowiskiem awangardowym również jest znikomy. Właściwie nie istnieją o nim pewne informacje prócz wzmianki o jego śmierci w pożarze warszawskiego mieszkania ( pracowni ?) w 1936. Jak można przypuszczać tyle mniej więcej o nim wiadomo. Dokładnie tyle faktów otrzymywał widz zwiedzający ekspozycję. Historia aż nadto niekompletna, a wielość białych plam z jakich jest złożona skłania do dopisywania możliwych konkretyzacji. Zachęca wręcz do tropienia śladów i rozszyfrowywania zagadki Brunona Larka. Prawdopodobnej rekonstrukcji opartej na analizie pozostałości.
Bruno Larek - Żyd, był w Berlinie, paryskie miał kontakty ? Za pewne komunista, gdyż jakby powiedział Marcel Ophuls; któż nie komunizował w Weimarze !? Zwłaszcza gdy los, lub jego własne wybory pokierowały go w pobliże dadaistycznych środowisk Berlina czy Kolonii gdzie aż kipiało od politycznego zaangażowania i rewolucyjnych nastrojów. O jego perypetiach najlepiej mówi rezultat wyborów artystycznych jakich świadectwem pozostały zachowane prace. To właśnie w nich zapisały się niczym ślady inspiracje i możliwe spotkania z artystami nadającymi ton ówczesnej sztuce. A w tej działo się wówczas wiele. Opuszczający Szwajcarię twórcy zakładali delegatury dadaizmu w innych krajach. W wieku niespełna lat 20 Larek mógł widzieć Erste Internationale Dada-Messe, pierwsze międzynarodowe targi dadaizmu. Ta przygoda miała zaciążyć na całej jego dziele.