To pierwsza w Europie prezentacja zdjęć powstałych po ubiegłorocznym trzęsieniu ziemi u wybrzeży Honsiu.
72-letni japoński fotograf znany jest przede wszystkim z kobiecych i męskich aktów, w których ciało ludzkie przedstawia jako odhumanizowaną, plastyczną formę. Shinoyama jest również wybitnym portrecistą. Tym razem jednak sięgnął po zupełnie inny temat. Impulsem stało się trzęsienie ziemi u wybrzeży wyspy Honsiu z 11 marca 2011 roku.
W pamięci ludzi na całym świecie utrwaliły się filmy i zdjęcia przedstawiające zalaną elektrownię atomową i skutki niszczącej fali tsunami. Z początkiem i pod koniec maja 2011 roku Kishin Shinoyama dwukrotnie odwiedził kilkanaście różnych miejsc Tohoky, najbardziej dotkniętej kataklizmem części Japonii. To, co utrwalił obiektywem aparatu, można oglądać na wystawie zatytułowanej "Atokata", czyli „Ślady".
Na wielkoformatowych fotografiach widzimy opustoszałe zrujnowane budynki, poskręcane kawałki metalu, potrzaskane pnie i konary drzew, rozbite kamienie. Te zastygłe w ciszy formy, są pięknie wykadrowane w chłodnej estetyce wytworności. Napiętnowane niewyobrażalną katastrofą krajobrazy są na swój sposób piękne i pociągające.
Artysta zdaje się być zafascynowany potęgą natury. Jak mówi, w efekcie kataklizmu „natura stworzyła nową naturę, nie wyglądało to na boską niegodziwość, nie przypominało też piekła — jeśli już, dostojny, wartościowy pejzaż, przepojony pogodną ciszą". Fotografie Shinoyamy ukazują kreatywną siłę destrukcji, każą pochylić głowę przed fascynującą, ale budzącą trwogę, potęgą natury. To pejzaże z oddechem śmierci.