Po pierwsze, taśmy i przesłanie z nich PiS może opakować w prosty i czytelny sposób. To w szczególności dotyczy słów o mieście Tczew. Wyrwane z kontekstu, w którym padają i przedstawione w odpowiedni sposób - co już PiS robi - wyglądają jak atak na mieszkańców prowincji. To prosty sposób na mobilizację elektoratu, czyli pokazanie że elity gardzą wyborcami z "Tczewa". A to właśnie takich argumentów mobilizacyjnych PiS bardzo potrzebuje na ostatnim etapie kampanii.
Drugi najbardziej politycznie szkodliwy dla KO fragment dotyczy KOD. Niektórzy mogą odebrać całą sytuację niczym wyjazd Ryszarda Petru na Maderę: ówczesny lider Nowoczesnej wyjechał, gdy oni marzli na demonstracjach ulicznych. Tu aktywiści opozycji zaangażowani w trudną kampanię nagle usłyszeli, że ich wysiłek w trakcie obrony sądów czy protestach w sprawie Trybunału Konstytucyjnego nie miał znaczenia. To bardzo demobilizujące przesłanie. I oczywiście politycy opozycji przekonują, że ich wyborcy czy aktywiści zobaczą jawnie polityczny charakter akcji wymierzonej w opozycję na tydzień przed ciszą wyborczą. Trudno jednak komuś, kto kilka lat pracował w KOD na rzecz opozycji przejść do porządku dziennego nad słowami "KOD jest niczym" i doktryną totalnego prymatu partii politycznych nad ruchami obywatelskimi zaprezentowaną przez Neumanna, nawet jeśli została nagrana przez rozczarowanego działacza partii.
Te dwa efekty mogą mieć znaczenie na ostatniej prostej kampanii. Oczywiście same taśmy przełomem nie są i nie będą. Ale obecna kampania to bardziej wojna pozycyjna niż błyskawiczne starcie. Słowa Neumanna mogą pomóc PiS w dalszej mobilizacji i przyczynić się do częściowej demobilizacji po stronie KO. A to nie bez znaczenia w sytuacji, gdy każdy głos będzie ważny dla przyszłego układu sił.