Jestem. Kocham życie, mam wokół siebie kilka osób, które mnie kochają, jestem zdrowy i trenuję świetnych piłkarzy. Zgadzam się, że ostatnie mecze eliminacyjne przy mniej korzystnych wynikach naszych rywali byłyby katastrofą. Ale jednak nasi konkurenci też nie potrafili odnosić samych zwycięstw, bo dziś wygrać z kimkolwiek jest bardzo trudno. Rozmawiałem o tym z Luizem Felipem Scolarim. Powiedział mi, że nikt nie widzi, jak dobra jest reprezentacja Armenii, jak trudno pokonać Finlandię... Choć nasz mecz w Helsinkach był dla mnie rozczarowaniem. Pięciu, sześciu piłkarzy zagrało znacznie poniżej normalnego poziomu.
Padło już w tej rozmowie nazwisko Jerzego Engela. Po porażce z Armenią bardzo się pan na niego gniewał za krytykę reprezentacji w studiu telewizyjnym. Podobno od niedawna jesteście przyjaciółmi?
Zatrudnia mnie PZPN i zakładam, że wszyscy jego pracownicy mają taki sam cel jak ja. Potrafię rozdzielić prywatne żale od spotkań zawodowych. Wiele razy w życiu pracowałem z ludźmi, z którymi nie chodziłem na drinki ani kawę. Z Engelem nie mam żadnego problemu, ale na Wigilię bym go raczej nie zaprosił.
Podczas niedawnego spotkania z polskimi trenerami wszyscy powiedzieli, co im leży na sercu?
Nie mam pretensji, gdy trener krytykuje trenera, ale za zamkniętymi drzwiami, a nie na pierwszych stronach gazet czy w telewizji. Obie strony czuły się dziwnie, bo do takiego spotkania powinno dojść rok temu. Straciliśmy 12 miesięcy, mimo że każdy z nas wie, iż nie zmieni piłki na własną rękę. Polski futbol nie jest Engela, Piechniczka czy Beenhakkera. Wszyscy siebie potrzebują. Bądźmy rozsądni.