10 kwietnia wydawało się, że już nie ominie go pyskówka z przytupem. Po to był festiwal inwektyw i poszturchiwań ze strony Jarosława Kaczyńskiego. A tymczasem Donald Tusk zdzierżył pola... milcząc. Media wstrzymały oddech oczekując awantury, a premier nie powiedział nic. Tusk odkrył, iż filozofia małych kroków daje szansę na działania efektywne. Bo premier wie, że jesteśmy społeczeństwem zmęczonym i nie chcemy ciągle być mobilizowani i stawiani do raportu - pisze Rolicki.?

Być może rzeczywiście najlepiej byłoby, gdyby premier Tusk nie odzywał sie wcale. Niestety, wybrał zawód, w którym czasem trzeba reagować. Rolicki pisze: ?

Wtedy pojawiły się żądania reform i to szybkich, jeszcze przed wyborami. A premier na to nie mówi nic. I słusznie, bo przed wyborami trzeba być Ulissesem, a nie kapuścianą głową, co daje się sprowokować byle jak.?

Bardzo to wesołe. Wyobraziliśmy sobie konferencję Tuska, w której pada masa pytań, a on na żadne nie odpowiada. Tylko jednego nie rozumiemy: dlaczego Rolicki nazywa posłów Niesiołowskiego i Kutza "kapuścianymi głowami"? Bo chyba o nich tu chodzi?