Wiele razy apelowaliśmy do Prawa i Sprawiedliwości o realistyczną współpracę. Nie o „potraktowanie [naszej] partii jako równorzędnego partnera” (jak mówił Joachim Brudziński w ostatnim czerwcowym numerze „Gościa Niedzielnego”), ale po prostu o realistyczną współpracę. (...) Zamiast warunku wstępnego – zaproponowałem więc PiS ustępstwo wstępne: gdybym miał być przeszkodą – byłem gotów nie kandydować, jednocześnie w dowolny sposób wspierając współpracę naszych partii. Te propozycje przekazałem przed pół rokiem Kazimierzowi Ujazdowskiemu, członkowi Komitetu Politycznego PiS, z prośbą o odpowiedź w ciągu miesiąca.
Gdy ostatnio nasze propozycje powtórzyłem zaprzyjaźnionemu posłowi PiS – był „porażony” ich umiarem; w partii na temat naszego stanowiska opowiadano mu bowiem coś zupełnie innego. A publicznie ze strony PiS słyszeliśmy bez przerwy odpowiedź zawartą w doktrynie sformułowanej przez wiceprezesa Adama Lipińskiego już przed dwoma laty: „nie jest możliwa współpraca przy zachowaniu odrębności partyjnej” („Nasz Dziennik”, 21 XII RP 2009). Adam zresztą sformułował to rzeczowo i dość elegancko, inaczej niż polityk PiS, który zareagował na nasze propozycje w „Polska The Times” (25 II RP 2011): „co ciekawsze nazwiska mogłyby zostać wpisane na nasze listy, w tym Marek Jurek. Ale Jurek się na to nie zgadza, zamiast tego chce, by jego partia został przybudówką naszej”. Cytuję to dla porządku, bo polityk ów – w języku pogardy – również poświadczył naszą dobrą wolę.