Lord Vader w przebraniu baranka

Odradzam udział w debacie. Z graczami w trzy karty nie siada się do partii szachów. Zwłaszcza, gdy grono jurorów to wieloletni udziałowcy w spółdzielni drobnych oszustów

Publikacja: 05.09.2011 13:22

Lord Vader w przebraniu baranka

Foto: W Sieci Opinii

 

Zauważyłem coś niepokojącego, choć może to słowo nie jest najwłaściwsze, bo co niepokojącego jest w tym, że się jakaś sekta dzieli na frakcję bolszewików i mienszewików, albo też derwiszów kręcących się w prawo, zgodnie z kierunkiem zegara, i w lewo, przeciwnie do jego wskazówek? Szkody nie ma w tym żadnej, a jedynie trochę zabawy.

Zatem powiedzmy raczej, że zaobserwowałem ciekawe zjawisko w biuletynie Sekty Antypisa, czyli „Gazecie Wyborczej”. Jedna frakcja, ta tańcząca do upojenia w lewo, powiedzmy - hardcore, widzi Jarosława Kaczyńskiego jako demona zła, Lorda Vadera polskiej polityki, którego należy zalać betonem i to z czubem, bo w trakcie debaty, czy też raczej wywiadu w Polsacie zaprezentował „pustosłowie, oportunizm i ignorancję, nie powiedział niczego, co by się układało w jakiś pomysł na politykę gospodarczą, robił wrażenie laika, który powtarza nie najlepiej wyuczone kwestie wymyślone przez jego doradców, których nie czuje, ani do końca nie rozumie, tym, co najbardziej rzucało się w oczy była wrogość do rządu obecnej koalicji, do rzekomo prześladujących go mediów, zawoalowane przypominanie Układu, a nad wszystkim zaprogramowana obelga, insynuacja, premier, co "mówi, że nic nie może". No i „kłamstwo też królowało w słowach prezesa”. No i rytualna już, obowiązkowa wręcz „trucizna IVRP”.

Teraz zgadywanka, kto to napisał? Możliwości jest kilka - Kuczyński, Wołek, Niesiołowski, Kutz, Bratkowski? No, ośmiodziurowy (od słynnych, kultowych już ośmiu kul lecących mu prosto w bohaterską pierś w Łodzi, teraz, po śmierci Andrzeja Leppera zapewne będzie to sznur na szyi obnoszony po studiach TV) Stefan, czyli Pan Wicemarszałek Niesiołowski dodałby niechybnie coś o obrzydliwych, załganych hipokrytach i ćwokach, Wołek użyłby kilka razy, albo i kilkanaście „pożal się Boże”, Bratkowski, że z wypowiedzi widać wyraźnie inspirację faszystowskimi ideami i ukryte pragnienie pomaszerowania z pochodnią, więc odpadają, zatem tak! Ci, co obstawiali Kuczyńskiego, mieli rację. 

No, powiedziałby ktoś, o co chodzi, przecież oni to piszą codziennie. Owszem, ale zaraz obok Jarosław Kaczyński jest demaskowany przez Dominikę Wielowieyską (jak się wydaje, frakcja derwiszy tańczących w prawo, powiedzmy, soft) za coś innego. Owszem, nadal demon zła, Lord Vader polskiej polityki, którego należałoby zalać betonem i to z czubem, ale jest subtelna różnica - tym razem za fałszywą łagodność, umiarkowanie i przebranie baranka.

Wypomina bowiem Prezesowi Kaczyńskiemu, że o Smoleńsku mówił spokojnie, nie mówił o zdrajcach, o kondominium niemiecko-rosyjskim, jakim może być Polska pod rządami PO ani o Tusku, który jest sługusem Merkel i Putina. Była tylko mowa o "polityce białej flagi". Zatem w przeciwieństwie do Kuczyńskiego nie zauważyła Pani Wielowieyska „wrogości, obelg, insynuacji, kłamstw, trucizn IV RP”. To znaczy, też niezupełnie, zauważyła, ale, niczym Wernyhora, w przyszłości. Może i Prezes nie powiedział tego wszystkiego teraz, ale na pewno sobie tak pomyślał, a już na pewno powie w przyszłości. Teraz udaje, fałszywiec jeden, łagodnego baranka, ale za chwilę zobaczycie!

„Mamy więc znów cudowną przemianę na użytek kampanii. Ale niech krytycy PiS, czyli owi kolaboranci, nie cieszą się przedwcześnie. Zaraz po wyborach prezes powie, co o nich myśli: porówna ich do ZOMO albo do morderców księdza Popiełuszki”.

Coś to przypomina Kolendę-Zaleską i jej „prawdziwych Polaków” swego czasu. Nie powiedział, ale pewnie kiedyś powie, więc o co chodzi. Nawiasem mówiąc - Pani Kolenda, autorka jawnego, bezczelnego kłamstwa, właśnie się objawiła, jako niezależny i obiektywny moderator debaty, doprawdy nie sposób zrozumieć, dlaczego Jarosław Kaczyński z taką rezerwą się odnosi do udziału w debacie z jej udziałem, zupełnie niezrozumiałe!

Nawiasem mówiąc serdecznie odradzam udział w takiej debacie, po pierwsze, z krętaczami, graczami w trzy karty na rynku nie siada się do partii szachów. Zwłaszcza, gdy zaproszone grono jurorów to wieloletni udziałowcy w tej spółdzielni drobnych oszustów. Jak, być może niektórzy wiedzą, przemysł „trzykarciany” jest zorganizowany następująco: szef macha kartami i krzyczy „Ludzie, co ja robię, co ja robię, pieniądze za darmo rozdaję”, umówieni z nim „chojniacy” wydają z siebie okrzyki zachwytu i zdumienia, że, rzeczywiście, takie bogactwo tak łatwo trafia w ich ręce i demonstracyjnie obstawiają kolejne rundy, oczywiście, wygrywając i przeliczając wygrane z demonstracyjną radością, oraz tak zwani frajerzy, czyli my wszyscy, wciągani do tej gry przez zblatowanych oszustów. Najlepiej odejść w swoją stronę, poświstując obojętnie, a szef i chojniacy z „zaprzyjaźnionych i tych drugich telewizji”, jak w chwili nieostrożnej szczerości powiedział Wajda, niech nadal wyrażają zachwyt Drugą Irlandią, Zieloną Wyspą i rządami miłości. Niech sobie nawet robią meksykańską falę w studiu Tusk Vision Network, a co nam to przeszkadza? Nie nasz cyrk, nie nasze małpy.

 

Zauważyłem coś niepokojącego, choć może to słowo nie jest najwłaściwsze, bo co niepokojącego jest w tym, że się jakaś sekta dzieli na frakcję bolszewików i mienszewików, albo też derwiszów kręcących się w prawo, zgodnie z kierunkiem zegara, i w lewo, przeciwnie do jego wskazówek? Szkody nie ma w tym żadnej, a jedynie trochę zabawy.

Zatem powiedzmy raczej, że zaobserwowałem ciekawe zjawisko w biuletynie Sekty Antypisa, czyli „Gazecie Wyborczej”. Jedna frakcja, ta tańcząca do upojenia w lewo, powiedzmy - hardcore, widzi Jarosława Kaczyńskiego jako demona zła, Lorda Vadera polskiej polityki, którego należy zalać betonem i to z czubem, bo w trakcie debaty, czy też raczej wywiadu w Polsacie zaprezentował „pustosłowie, oportunizm i ignorancję, nie powiedział niczego, co by się układało w jakiś pomysł na politykę gospodarczą, robił wrażenie laika, który powtarza nie najlepiej wyuczone kwestie wymyślone przez jego doradców, których nie czuje, ani do końca nie rozumie, tym, co najbardziej rzucało się w oczy była wrogość do rządu obecnej koalicji, do rzekomo prześladujących go mediów, zawoalowane przypominanie Układu, a nad wszystkim zaprogramowana obelga, insynuacja, premier, co "mówi, że nic nie może". No i „kłamstwo też królowało w słowach prezesa”. No i rytualna już, obowiązkowa wręcz „trucizna IVRP”.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości