Po przejrzeniu "GW" można odnieść wrażenie, że śledczych z ul. Czerskiej trawi obsesja.
Jarosław Kurski pisze:
Nie chcę, by o bezpieczeństwo moje i moich bliskich dbała Beata Kempa jako szefowa MSWiA, a Beata Szydło jako minister finansów pilnowała mego portfela. Nie zagłosuję na PiS, bo nie chcę, by edukacją moich dzieci zarządzał Zbigniew Girzyński, kulturą - Artur Górski, a szkolnictwem wyższym - Marek Kuchciński. Nie chcę armii pod zwierzchnictwem Antoniego Macierewicza. Nie zagłosuję na PiS, bo nie sądzę, jak Zbigniew Ziobro, że sprawiedliwość polega na polowaniu na niewinnych ludzi. Nie chcę odczuwać piekącego wstydu, gdy na światowej arenie moje państwo reprezentować będzie Anna Fotyga.
Kolejne "nie" płyną z ust redaktora Kurskiego
Nie chcę rządu, którego premier obraża głowy innych państw. Nie chcę państwa scentralizowanego i wszechwładnego. Państwa, w którym podejrzliwie patrzy się na biznes, bo "jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma". Państwa nieufnego wobec obywateli, w którym naukę Kościoła i religię przeobraża się w ideologię nienawiści. Nie chcę powtórki IV RP, w której gromi się łże-elity, lumpenliberałów, sędziów, lekarzy i media. (...) Nie chcę państwa, którego premier deklaruje koniec wojny polsko-polskiej, ale dopiero, jak "my wygramy". Dlatego nie chcę, by "oni" wygrali. Nie zagłosuję na PiS.