Jacek Karnowski: Wielu broni mechanizmu dawania zleceń swoim

Publicysta twierdzi, że „rząd stoi na czele piramidy gospodarczej, pod którą podpięte są – jawnie lub niejawnie – miliony Polaków. I te miliony nie chcą żadnej zmiany”

Publikacja: 08.08.2012 14:15

Jacek Karnowski: Wielu broni mechanizmu dawania zleceń swoim

Foto: W Sieci Opinii

Jacek Karnowski w wpolityce.pl choć przyznaje, że nie jest łatwo być synem premiera, to jednak wylicza trzy ważne aspekty afery, w której wyłonił się Michał Tusk:

Po pierwsze, ujawnienie współpracy Michała Tuska z OLT oznacza co najmniej jeden zgrzyt – dotyczący jego zarobków. Oto w wywiadzie dla „Faktu” syn premiera skromnie „zadowalał się” 3 tysiącami złotych miesięcznie, które zarabia w Porcie Lotniczym:

„Pieniądze nie są dla mnie najważniejsze, jakoś sobie z żoną radzimy”.

Nawet z zarobkami w OLT (ponad 5 tys., a pewnie to nie koniec umów zleconych), Michał Tusk zarabiał pieniądze nie tak znowu oszałamiające jak na poziom życia naszego establishmentu. Ale to strojenie się w nader skromne piórka jednak nie było powiedzeniem całej prawdy.

Podobnie jak opowieści o mailu na nazwisko „Józef Bąk”, którego stosowanie ma nie być elementem kamuflażu, ale codzienny zwyczajem syna premiera. To wszystko podważa całą, „oficjalną” wersję zdarzeń (zresztą, podważały już ją opowieści o szefie Portu Lotniczego przez rok biegającym za synem premiera, by namówić go do przyjęcia oferty zatrudnienia).

Drugą konsekwencją, zdaniem publicysty powinno być zwolnienie szefa Portu Lotniczego, gdyż:

Dopuścił do sytuacji, w której jego podwładny pracował na rzecz podmiotu w oczywisty sposób pozostającego w konflikcie interesów z zarządzaną przez niego firmą. Dopuścił, jak twierdzi Michał Tusk, świadomie.

I wreszcie, po trzecie, Karnowski uważa, że "sytuacja zawodowa syna premiera nie jest niestety niczym w Polsce Donalda Tuska szczególnym”:

Tak wygląda "znajdowanie pracy" przez młodych ludzi ze środowisk ze znajomościami.

Tak wygląda budowanie znacznej większości małych biznesów. Niby działają na wolnym rynku, ale tak naprawdę mają jakąkolwiek szansę tylko wówczas, gdy wpiszą się w jakąś „sieć” – dostaną zlecenia po znajomości, podzielą się zyskami, wykorzystają wiedzę i kontakty z poprzedniej firmy. Szczególnie podatna na tego typu patologie jest sfera PR, ekspertyz i analiz.

Ten „mechanizm dawania zleceń przede wszystkim swoim” obejmuje zarówno firmy prywatne jak państwowe. I pointuje:

Ten mechanizm powoduje, że rząd – poprzez całą podległą mu nomenklaturę – ma wpływ na życie znacznie większej liczby ludzi niż wynika to ze statystyk. Rząd stoi na czele piramidy gospodarczej, pod którą podpięte są – jawnie lub niejawnie – miliony Polaków. I te miliony nie chcą żadnej zmiany – niezależnie od własnych poglądów – bo wiedzą, że zmiana polityczna może przynieść im utratę zleceń, lub przynajmniej możliwość utraty. Bo jak upadnie ten wyżej, to i ja będę miał kłopoty. W końcu nowy przyprowadzi swoje zaprzyjaźnione firmy.

To, że miliony nie chcą zmiany nie jest wielkim novum, choć warto to sobie uświadamiać. Pytanie jest czy i gdzie są te liczebniejsze niż też miliony, które zmiany oczekują, bo z innych powodów niż premierowicz „autentycznie wkurzeni, gdy dostają przelew”.

Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?