Jak zapewne wielu innych putinosceptyków, uważałem fotograficzne ustawki prezydenta Rosji Władimira Putina - jazda konno topless, polowanie na tygrysy, strzelanie z harpunu do wielorybów - za groteskowe i dość prymitywne kreowanie wizerunku jako silnego przywódcy. Jakże się myliłem! Dobitnie i przekonująco mit ten obalił rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow, mówiąc w wywiadzie dla "Komsomolskiej Prawdy", że tak po prostu nie jest.
Jeśli myślicie, że on celowo pozuje topless przed kamerami, jesteście w błędzie. Putinowi często towarzyszą jego osobisty fotograf i kamerzysta. prezydent po prostu żyje swoim życiem - czy jest w pracy czy na wakacjach. (...)Jeśli myślicie, że na Kremlu są jacyś jajogłowi, którzy siedzą i myślą nad tym, jak by tu sfotografować Putina lecącego na paralotni, mylicie się. To po prostu jest blisko serca Putina
- zapewnił z mocą Pieskow, rozwiewając tym zdaniem wszystkie wątpliwości. Rzecznik przyznał jednak, że doradcom prezydenta zdarzają się pewne "ekscesy". Jak choćby w przypadku wyprawy nad Morze Czarne.
Pieskow przyznał, że zdjęcia pokazujące Putina odkrywającego starożytne greckie amfory na dnie Morza Czarnego podczas nurkowania były manipulacją. Amfory były bowiem tam wcześniej podłożone.