Wizerunek partii jest najważniejszy

Ustawę dotyczącą in vitro można początkowo przygotować na miękko, ?a nawet z błędami. Niektóre kraje ?w ten sposób skutecznie i długo opierają się wprowadzeniu prawa unijnego – mówi Elizie Olczyk poseł PO.

Publikacja: 08.03.2014 13:00

Wizerunek partii jest najważniejszy

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Kampania wyborcza za pasem, a PO znalazła się w dużym kłopocie z powodu ekscesów Jacka Protasiewicza. Przede wszystkim nie macie szefa kampanii.

Antoni Mężydło:

Mamy duże zasoby kadrowe, a Jacek nie jest osobą nie do zastąpienia. Wymiana Protasiewicza na kogoś innego odbędzie się bez specjalnego uszczerbku. Większym problemem jest to, że jego wpadka obciąża nasz wizerunek. Do wyborów zostało już niewiele czasu i każda taka historia jest bolesna.

Niektórym ludziom to się może podobać, że Protasiewicz jest taki bojowy, postawił się Niemcom.

(śmiech) Nigdy nie okazywał takiej bojowości na trzeźwo. A mówiąc poważnie, to nie sądzę, że dobrym pomysłem jest naśladowanie sposobu prowadzenia polityki zagranicznej w stylu PiS.

Czy problem polega na tym, że Protasiewicz do swoich licznych funkcji dołożył szefostwo PO na Dolnym Śląsku i to go przytłoczyło?

Często się zdarza, że awans powoduje zmianę osobowości. Rzeczywiście pojawiły się takie sugestie, że właśnie to go zmieniło i przytłoczyło. W polityce awans powinien być stopniowy, bo jeśli spada na kogoś nagle, jak grom z jasnego nieba, to można nie sprostać sytuacji. Pewne jest, że w polityce międzynarodowej nie ma już czego szukać, jak zapowiedział pan premier. Przypuszczam, że nowy szef kampanii do Parlamentu Europejskiego też może być przeciwny jego startowi, bo będzie chciał odnieść sukces, a nazwisko Protasiewicza na listach raczej mu tego nie ułatwi.

Jeden błąd i po karierze?

Taka jest polityka. Współczuję Jackowi, że zaliczył taką wpadkę. Ale premier dobrze zrobił odsuwając go od funkcji. Wizerunek partii jest najważniejszy.

Jest w tym pewna ironia losu, że Protasiewicz najpierw zmarginalizował Schetynę, a potem siebie. A czy żałuje pan trochę tego, co się stało ze Schetyną?

Tak, bo lubię Grzegorza Schetynę. Ale myślę, że on sobie poradzi. Zawsze był politykiem drugiego planu i to niesłychanie skutecznym. Potrafi czekać na sprzyjający moment. Gdyby politycy dostawali Oscary, to Schetyna z całą pewnością zdobyłby statuetkę za politykę drugiego planu.

Schetyna sobie poradzi. Potrafi czekać na sprzyjający moment. W oscarowych kategoriach dostałby statuetkę za politykę drugiego planu

Wróćmy do wyborów europejskich – z sondaży wynika, że możecie je przegrać jako partia i nawet jako frakcja.

I to mnie martwi, bo Unia dzisiaj jak nigdy dotąd potrzebuje sprawdzonych i skutecznych polityków. Słuchając skrajnych haseł opozycji, mam wrażenie, że Wspólnocie może grozić rozpad, gdyby jakimś cudem udało im się zbudować większość w PE. Część państw ma na względzie wyłącznie własne interesy, co było widać przy okazji Ukrainy. Wielka Brytania zupełnie inaczej reagowała na sytuację kryzysu politycznego w tym kraju niż inne państwa UE, a szczególnie Polska. Nasz premier i minister spraw zagranicznych zachowali się w tej sprawie bez zarzutu.

PiS też się bardzo dobrze zachowywał w tym kryzysie politycznym.

Zgadzam się, ale głównie dlatego że nie przeszkadzało bezmyślnie, ale starało się działać na korzyść całej sprawy i w interesie Polski, co niezwykle rzadko im się zdarza. Rolą opozycji jest krytykować, ale w sposób merytoryczny, a nie dla zasady „głupio, ale aby po mojemu". Osobiście nie akceptuję krytyki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, że pokazał się u boku Ołeha Tiahnyboka, szefa Swobody. Ta rewolucja ma charakter prawicowy, narodowy i pokazywanie się z politykami tej opcji nie przynosi polskim politykom żadnej ujmy. Nawet powinni to robić w sposób demonstracyjny.

Leszek Miller też krytykował za to prezesa PiS.

To mnie nie dziwi, bo Miller żyje przeszłością PRL-owską i tamtą propagandą. Dziś trudno mu jednoznacznie krytykować działania Putina. Dzisiejszy ukraiński nacjonalizm nie jest antypolski tylko antyrosyjski. Ale jeżeli chodzi o wybory europejskie, to PiS nie chce wysłać do Brukseli dobrych ludzi, tylko ludzi wiernych prezesowi. Po części rozumiem tę strategię. Dla nich najważniejsze jest, żeby ponownie nie doszło do odpływu deputowanych z PiS tak jak było w obecnej kadencji, gdy najpierw odeszła frakcja PJN, a później Solidarnej Polski. Niewielu dotrwało w barwach PiS. Dlatego przy wyborze kandydatów tej partii nie będzie obowiązywało kryterium merytoryczne. Uważam więc, że jeżeli my wystawimy mocną listę, to mamy szansę na odwrócenie trendu sondażowego i wygraną w tych wyborach.

A w czym wasi kandydaci są lepsi od PiS-owskich? Czy np. Anna Fotyga będzie gorszą eurodeputowaną od Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz?

Ocena należy do wyborców. A kogo PiS może wystawić? Pana Andrzeja Jaworskiego? Nie był najlepszym dyrektorem Stoczni Gdańskiej, a jako polityk jest okropnym cynikiem. Czy pani uwierzy, że on nam zarzucał areszty wydobywcze? A przecież to jest synonim rządów PiS.

A jednak przed kryzysem ukraińskim to PiS wam narzucał tempo ?i tematykę debaty.

Składając wnioski o wotum nieufności wobec kolejnych ministrów? Oni po prostu nie mają ani żadnych sukcesów na arenie unijnej, ani pomysłów na politykę unijną.

Ich wizja Unii Europy jako związku państw narodowych, a nie federacji, jest bardzo konkretna. My też nie idziemy w kierunku federacyjnym, tylko chcemy większej solidarności wewnątrzeuropejskiej, a nie protekcjonizmu, który częściowo ujawnił się w kryzysie.

PiS też jest za tym, żeby Europa była bardziej solidarna.

No tak, ale jeszcze trzeba to umieć zrobić. Podejrzewam, że PiS może podnosić w tej kampanii nasze hasła, ale gdy porównamy je np. z wypowiedzią pani poseł Pawłowicz, to będzie widać wielką niespójność.

W tym tygodniu z inicjatywy PiS miało dojść do debaty na temat zdrowia. Co prawda do niej nie doszło, ale sprawa zapaści w służbie zdrowia jest aktualna. Media spekulują, że premier już ma dosyć Bartosza Arłukowicza i chciałby się go pozbyć.

W marcu minister Arłukowicz ma przedstawić sposób na skrócenie kolejek do lekarzy specjalistów i całkowitą ich likwidację w leczeniu nowotworów. Jeżeli wywiąże się z zadania i pokaże ścieżkę szybkiego dojścia do takiego stanu, to się ostanie.

A pan uważa, że to jest możliwe.

Nie wykluczam tego. Wielu naszych kolegów partyjnych ma pomysły jak rozwiązać problem kolejek, słyszałem nieraz jak dyskutowali o tym w kuluarach i przyznam, że niektóre pomysły mi imponowały. A ponieważ minister Arłukowicz ostatnio wykazał chęć korzystania z doświadczeń i wiedzy innych ludzi, to być może uda mu się rozwiązać problemy.

To może już nie warto męczyć się z Arłukowiczem? Może lepiej po prostu go zastąpić kimś, kto się zna na rzeczy?

Możliwe, że tak się stanie. Sądzę, że w PO znalazłoby się wielu fachowców równych Arłukowiczowi, a może nawet i lepszych.

A czy z perspektywy czasu myśli pan, że to był dobry pomysł, żeby zrobić z Arłukowicza ministra zdrowia?

CV miał dobre – sprawny lekarz, utalentowany polityk, z dobrymi pomysłami. Problem polegał na tym, że znalazł się w niezręcznej sytuacji, bo realizował program, który wcześniej krytykował.

Ministerstwo Zdrowia pod presją UE przygotowało ustawę o ochronie tkanek związaną z in vitro. Dojdzie do nowej wojny ideologicznej w PO?

Nie sądzę. Myślę, że pan premier dobrze rozegrał całą sprawę, najpierw przyznając dotacje do zabiegów in vitro, a w drugiej kolejności zabierając się za legislację. Mam nadzieję, że uda się tę ustawę zrobić w takim kształcie, żeby nie wywołała konfliktów w PO i zarazem dała pole do popisu skrajnościom w Sejmie.

To jest możliwe?

Tak uważam. W tej ustawie można pominąć najbardziej kontrowersyjną kwestię zarodków, uchwalić tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy się pierwszy raz uchwala ustawę dostosowującą prawo do unijnych wytycznych, to można to zrobić na miękko, a nawet z błędami. Później UE nam zwróci uwagę i trzeba będzie to poprawić. Ale w ten sposób postępuje większość państw członkowskich, przynajmniej w sprawach gospodarczych, na których najlepiej się znam. Niektóre kraje skutecznie i długo opierają się wprowadzeniu prawa unijnego.

A więc chodzi o kupienie czasu?

W tej kadencji nie powinno już dojść do żadnych sporów ideologicznych. Mamy wiele ważniejszych spraw do zrobienia.

Chciałam pana jeszcze spytać o Nagrodę Solidarności, której pomysłodawcą jest minister Radosław Sikorski. „Solidarność" się oburza, że nikt z nimi tej nagrody nie uzgadniał. Senator Jan Rulewski uważa, że skoro wielu ludzi dawnej „Solidarności" żyje w biedzie, to nie wypada przeznaczać dużych kwot na Nagrodę Solidarności. A co pan jako były działacz opozycji o tym sądzi?

Senator Rulewski nie ma się co oburzać, bo jest już w Sejmie ustawa, która wspomoże ludzi „Solidarności". Szczególnie tych, którym się najtrudniej żyje. Ale zgadzam się, że taka nagroda powinna zostać wypracowana w konsensusie ze związkiem zawodowym. Żadnej ujmy by to Sikorskiemu nie przyniosło, gdyby dogadał się w tej sprawie z „Solidarnością". Mimo to cieszę się, że taka nagroda będzie. Ona będzie miała charakter międzynarodowy, a przecież nam wszystkim powinno zależeć na tym, żeby naszą rewolucję rozpropagować za granicą. Żeby symbolem przemian z 1989 roku nie był jedynie upadek muru berlińskiego. Nasze dokonania, które rozpoczęły zmiany w Europie Środkowo-Wschodniej powinny być docenione i sami musimy o to zadbać.

Kampania wyborcza za pasem, a PO znalazła się w dużym kłopocie z powodu ekscesów Jacka Protasiewicza. Przede wszystkim nie macie szefa kampanii.

Antoni Mężydło:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Publicystyka
Daria Chibner: Wiceminister walczy z Dniem Chłopaka. Tak kończy feminizm
kościół
Abp Adrian Galbas: Spowiedź nie jest źródłem lęku, lecz lekarstwem na lęk
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk nie ma racji. PiS nie chce resetu z Putinem
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Czy po awanturze Trump-Zełenski Polska jest bezpieczna?
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dziwna kampania Hołowni dzieli Trzecią Drogę i wzmacnia Mentzena
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”