Tyle było zapowiedzi. Miało być "masakrowanie lewaków". "Ośmieszanie Unio-Parlamentu". "Rozrabianie i robienie burdelu". Tymczasem debiut Janusza Korwina-Mikkego jako eurodeputowanego jest cokolwiek mało imponujący. Owszem, Korwin "zabłysnął" podczas negocjacji dot. utworzenia eurosceptycznej frakcji w PE, kiedy zaproponował, by na jej skarbnika wybrać "jakiegoś Żyda". Ale jego pierwsze przemówienie na sali plenarnej parlamentu było już dużo mniej efektowne:
Średnio udane są też jego próby ośmieszenia instytucji i procedur Parlamentu Europejskiego, których to kulisy zdradza periodycznie na swoim profilu na Facebooku. Ostatni opisuje spotkanie komisji spraw zagranicznych PE, którego przebieg, widziany oczami Korwina-Mikkego, wyglądał następująco:
CEPy z całej Europy - z Warszawy, z Sofii, z Lizbony - zjechali sie na Ważne Posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Na miejscu dowiedzieli sie, że posiedzenie będzie 3 godziny później - więc można pozwiedzać Brukselę - i złożyć Podpis (€306 diety). Potem posiedzenie. Otwiera Nieznany Facet i proponuje na Przewodniczącego innego Faceta. Proponuje wybór przez aklamację. Z góry umówione oklaski, po których Nieznany Facet ogłasza wybór za dokonany i uśmiechnięty ustępuje miejsca nowo-wybranemu Przewodniczącemu Komisji. Ten oznajmia, że przystępujemy do wyboru Vice-Przewodniczących. Na I Vice proponuje p.prof.Ryszarda Legutkę i proponuje wybrać Go d***kratycznie - to znaczy, poprawia się, "tak jak i mnie". Rozlegają się niemrawe oklaski.
(...)Następnie Przewodniczący ogłosił, że plan posiedzeń na ten rok leży przed nami (leżał!) i proponuje przyjąć go bez sprzeciwu (przyjął) - aha (przypomniał sobie): jeszcze mamy mieć ważne posiedzenie w ten czwartek: musimy omówić problem Ukrainy, Gruzji i Mołdawii... Tu chciałem dodać jeszcze problem Anglii, od 1066 roku bezprawnie okupowanej przez Normanów - ale zanim otworzyłem usta punkt został bez sprzeciwu (dieta €306, dojazd: za każdy kilometr 49 euro-centów) przyjęty, a posiedzenie zamknięte.