Niesamowitą karierę w ostatnim czasie zrobił prof. Chazan. Właściwie nie tyle nie sam lekarz, który skończył dość marnie, ile jego nazwisko, które w kilka tygodni, właściwie nie wiadomo skąd wyskoczyło nagle w naszym medialnym krajobrazie, zostało zmielone przez media setki razy, oddzielając się od swojego właściciela jak mięso od kości i stając się niemal symbolem zła. I choć dobro i zło, jak wiadomo, to w dzisiejszym dyskursie kategorie relatywne, to jednak są pewne małe strefy zła absolutnego - katotalibanu. Przynajmniej w mediach.
Jednak jak to często bywa, medialna rzeczywistość wylała się też do świata rzeczywistego. No, może pół-rzeczywistego, bo chodzi o półświatek artystów. A konkretniej półświatka łódzkich artystów teatralnych.
Tam to bowiem dziarski dyrektor Teatru Nowego, z charakterystyczną dla postępowych artystów tolerancją podjął się dzieła dechazanizacji swojej instytucji. Jego dzieło opisuje depesza KAI:
Marek Cichucki, aktor, który określił sztukę „Golgota Picnic" jako „bełkot" został 5 sierpnia zwolniony z pracy – dowiedziała się KAI. Od dyrektora Teatru Nowego w Łodzi usłyszał, że w teatrze „nie jest potrzebny drugi Chazan".
I dalej: Marek Cichucki zgłosił się 5 sierpnia rano do Teatru Nowego na próbę nowej, premierowej sztuki. Jednak inspicjentka przekazała mu informację, że wcześniej chce z nim rozmawiać dyrektor, Zdzisław Jaskóła. W trakcie rozmowy aktor otrzymał wypowiedzenie z pracy bez obowiązku jej świadczenia aż do końca listopada 2014 r. Jego przyczyną jest „utrata zaufania", będąca bezpośrednim skutkiem postawy Cichuckiego wobec prezentacji w Łodzi tekstu sztuki „Golgota Picnic".