Mądry Niemiec po szkodzie

Dosyć szybko politycy zachodnioeuropejscy, którzy oburzali się na polityków z Europy Środkowej za wstrzemięźliwość wobec przyjmowania tysięcy imigrantów z Azji i Afryki, zaczynają się przekonywać, że ich własne społeczeństwa nie są tak europejsko solidarne, jak oni je malują.

Publikacja: 29.09.2015 22:00

Mądry Niemiec po szkodzie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Widać to po sondażach, według których sympatia dla ugrupowań antyimigracyjnych rośnie błyskawicznie w prawie wszystkich państwach starej Unii.

Sondaże można rzecz jasna traktować z przymrużeniem oka, ostatecznie nie tylko w Polsce ośrodki badania opinii nie przewidziały wyników ważnych wyborów. Jednak dziś nie chodzi już tylko o sondaże. Mamy pierwsze wyniki wyborów po szczycie UE, który poświęcony był uchodźcom. Odbyły się w Górnej Austrii, przez którą tysiące imigrantów przedzierały się ostatnio do niemieckiej ziemi obiecanej.

Ich wynik przeraził wiedeński establishment. Dwa tygodnie po tym, gdy kanclerz Austrii Werner Faymann porównał węgierską politykę migracyjną do deportacji w czasach Holokaustu, prawie jedna trzecia głosujących w wyborach do parlamentu austriackiego landu poparła antyimigrancką, skrajnie prawicową Partię Wolnościową (FPÖ).

Biorąc pod uwagę to, że każdego dnia w Europie ląduje kolejnych kilka tysięcy imigrantów, otwartość na przybyszów raczej nie będzie rosła, lecz malała. A w najbliższym czasie wybory regionalne czekają znowu Austrię oraz Francję, a w marcu także trzy niemieckie landy. W 2017 r. zaś odbędą się wybory prezydenckie we Francji i parlamentarne w Holandii, w których sprawy imigrantów odegrają czołową rolę.

Nie ma przypadku w tym, że prezydent Joachim Gauck właśnie w poniedziałek ogłosił, że Niemcy nie będą mogły przyjąć wszystkich uchodźców (nie mówiąc o jeszcze liczniejszych imigrantach), a także przestrzegł, że nieuniknione są konflikty między Niemcami a przybyszami o „tanie mieszkania". Nawet Niemcy się powoli przekonują, że nie każdy imigrant to liberalny lekarz czy inżynier czytający w oryginale Heinego i Bölla.

To wszystko można było jednak przewidzieć. Ale Angela Merkel nie brała pod uwagę lęków społeczeństw państw europejskich. Działała pod wpływem emocji wywołanych tragedią uchodźców i podpowiedzi rzekomych ekspertów od wakatów na rynku pracy.

Dając przyzwolenie na wielką wędrówkę ludów z Azji i Afryki do Europy, kanclerz Niemiec wywołała wzrost popularności partii, które gdyby doszły do władzy, mogłyby zniszczyć Unię Europejską. A mogą dojść. I niech polscy przeciwnicy przyjmowania uchodźców nie zacierają rąk. Te partie zazwyczaj są niechętne także polskim imigrantom, a także NATO i Ameryce. I podziwiają Putina.

Wydarzenia zmierzają w niebezpiecznym dla Polski kierunku.

Widać to po sondażach, według których sympatia dla ugrupowań antyimigracyjnych rośnie błyskawicznie w prawie wszystkich państwach starej Unii.

Sondaże można rzecz jasna traktować z przymrużeniem oka, ostatecznie nie tylko w Polsce ośrodki badania opinii nie przewidziały wyników ważnych wyborów. Jednak dziś nie chodzi już tylko o sondaże. Mamy pierwsze wyniki wyborów po szczycie UE, który poświęcony był uchodźcom. Odbyły się w Górnej Austrii, przez którą tysiące imigrantów przedzierały się ostatnio do niemieckiej ziemi obiecanej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł