Pomnik miał być symbolem wolności i walki o niepodległość – mówi Aleksander Smaga, autor projektu. Aby stawić czoła tak ambitnemu zadaniu, postanowił założyć interdyscyplinarny i międzynarodowy zespół. Aleksander i jego drużyna byli przekonani, że nowocześnie urządzona przestrzeń będzie nie tylko hołdem dla bohaterstwa żołnierzy Armii Krajowej, ale także miejscem spotkań, które połączy pokolenia. Zasadniczą bryłę pomnika stanowi wstęga w kształcie granic międzywojennej Rzeczpospolitej. Wyznacza ona właściwy obszar pomnika, na którym zostanie umieszczona rzeźba powstańców oraz ławka zarezerwowana dla weteranów. To właśnie ta ławka, dopóki żyją jeszcze bohaterowie Armii Krajowej, ma stanowić pomost pomiędzy pokoleniami i sprawiać, że pomnik będzie żywy. Oprócz wstęgi zespół zadbał również o krajobraz. Z jednej strony pomnik ma być ozdobiony projektem zieleni symbolizującym operację Wachlarz. Z drugiej japońskimi drzewkami wiśniowymi.
A tutaj zaczynają się schody
Po przebrnięciu przez trudny trzyetapowy konkurs Aleksander i jego koledzy nie spodziewali się, jak długa droga dzieli jeszcze pomnik od powstania. Żadnych problemów nie zapowiadała piękna patriotyczna uroczystość, podczas której odsłonięto kamień węgielny. Obecni byli prezydent Majchrowski, kardynał Dziwisz i minister Siemoniak. Podczas ceremonii w kamieniu węgielnym zostały umieszczone prochy pól bitwenych. Jednak pół roku po tym wydarzeniu okazało się, że nie zostały podjęte żadne konkretne działania. Aleksander zainteresował się sprawą. Po wstępnym rozeznaniu okazało się, że pomnikiem nikt się nie zajmuje, a Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej po przeprowadzeniu zbiórki pieniędzy wśród swoich członków zaniechał dalszych działań fundraisingowych. Wiele osób opowiadało o swoich możliwościach i powoływało się na swoje znajomości, jednak w sprawie nie działo się nic.
Aleksander nie mógł pogodzić się z atmosferą stagnacji, jaka powstała wokół pomnika, i postanowił zgromadzić wokół siebie grupę weteranów i patriotów różnych profesji. Burza mózgów w Krakowie szybko doprowadziła do narodzenia się nowych pomysłów i podjęcia stosownych działań. Urząd Miasta Krakowa zareagował błyskwicznie, zapewniając wsparcie promocyjne i organizacyjne projektu, a klub Prawa i Sprawiedliwości złożył projekt uchwały mającej zapewnić środki pokrywające znakomitą część kosztów przedsięwzięcia.
Pod koniec ubiegłego roku podczas sesji Rady Miasta Krakowa okazało się jednak, że nie wszystkim zależy na upamiętnieniu czynu niepodległościowego i sędziwi już ostatni żyjący żołnierze AK mogą nie doczekać odsłonięcia wstęgi. Podczas trwającej ponad dwie godziny dyskusji radnym Platformy Obywatelskiej, która kilka lat wcześniej głosowała za zlokalizowaniem pomnika na Bulwarze Czerwieńskim, bliższe były kwestie kynologiczne. Argumentowali, że nie należy przenosić pomnika psa Dżoka, oraz że na pomnik AK mogłyby sikać czworonogi.