Reklama

Bezradność nijakiej Europy

Scenariusz powtarza się kolejny raz. Zamach, a potem szukanie prostych rozwiązań i prostych odpowiedzi. Brakuje tylko dobrze postawionych pytań.

Aktualizacja: 25.03.2016 14:04 Publikacja: 25.03.2016 14:01

Bezradność nijakiej Europy

Foto: archiwum prywatne

To najważniejsze z nich powinno dotyczyć nas, czyli Europy. Szefowie państw i rządów Unii Europejskiej chwilę po zamachach z poważnymi minami oświadczają, że atak wzmacnia naszą determinację, by bronić europejskich wartości. Bo „europejskich” to jakich? Europa czyli co?

Z jednej strony terror, samobójcze ataki, szerzenie strachu. Z drugiej zaostrzanie języka, nienawiść do obcych i puste groźby. Łatwo jest być zwolennikiem prostych rozwiązań, gdy się siedzi przed komputerem i nie ponosi za nic odpowiedzialności. Podobnie łatwo jest głosić polityczne idee, gdy można łatwo kryć się za pojęciami bez pokrycia i gestami, które już nic nie znaczą.

I tak, gdy ktoś gdzieś przygotowuje kolejny zamach, my podświetlimy Pałac Kultury, Wieżę Eiffla, Bramę Brandenburską i gdzie się da wyświetlimy napis: "Brussels". Oni mają pasy szahida i broń, której używają. My polityków, którzy ze smutku płaczą na konferencjach prasowych. Ci, którzy powinni być przywódcami i ostoją, w chwilach próby jako pierwsi uciekają z pola rażenia, głosząc do kamer hasła, które ani nie zagrzewają do boju, ani nie dają otuchy, ani tym bardziej, nie wskazują celu.

Przyzwyczajeni do spokojnego życia w spokojnym świecie, dajemy im władzę. W ich los powierzamy swoje bezpieczeństwo, przyszłość i naszą tożsamość. I za każdym razem obiecujemy sobie, że my, zwykli obywatele w kolejnych wyborach możemy przecież wybrać mądrych polityków. Możemy, ale tego nie robimy. Bo nasza pamięć jest zawodna. Po kolejnym zamachu coraz szybciej życie wraca do normy, coraz szybciej dajemy się przekonać, że życie musi toczyć się dalej, zamiast nosić w sobie bunt przeciwko przyjmowaniu ze spokojem tego co się dzieje. Kolejny atak przestał już oznaczać, to, że terroryści muszą czuć się mniej pewni. Kolejny atak oznacza już tylko to, że za chwile będzie kolejny.

Nikt nie ma wątpliwości, że w Brukseli stało się o, co stać się musiało. Przyznała to Belgijka, która nie zdążyła wsiąść do wysadzonego pociągu mera. Stwierdziła do kamery, że po zamachach poczuła ulgę. „Jest już wreszcie „po”, czekanie i napięcie było nie do zniesienia”. Każdy mieszkaniec Belgii czuł, że musi to nastąpić. Nie wiadomo było tylko kiedy i w którym miejscu.

Reklama
Reklama

Dla uspokojenia sumienia, politycy i wielu nas Europejczyków na znak protestu przejdzie w Wielkanocną Niedzielę ulicami Brukseli. W zlaicyzowanym świecie to niedziela jak każda inna. Ten wywodzący się z chrześcijaństwa świat już dawno temu zamienił figurę Zmartwychwstałego Chrystusa na czekoladowe zajączki i plastikowe kolorowe jajeczka. Świat bez wartości, świat bez spoiwa ciągle jeszcze się nie zorientował jak bardzo stał się bezradny wobec ideologii, która ma swoje podłoże w religijności. Multikulturowość w swojej otwartości stała się nijaka. Patchworkowa układanka mieni się kolorami, ale już dawno przestała być jakimkolwiek punktem odniesienia.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Długi cień Władimira Putina nad Białym Domem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Publicystyka
Marek A. Cichocki: W nowym świecie Polacy muszą nauczyć się bezwzględnego używania siły
Publicystyka
Estera Flieger: Co jeśli absolutyzujemy polaryzację?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Władimir Putin przeprasza króla Kaukazu
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Publicystyka
Estera Flieger: Nie straszmy wojną, ale też nie lekceważmy sytuacji
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama