Sejm będzie bowiem rozpatrywał dwa obywatelskie projekty w tej sprawie. Pierwszy, przygotowany przez Fundację Pro – Prawo do Życia, całkowicie zakazujący aborcji w naszym kraju, poparło swoimi podpisami ponad 400 tys. Polaków. Pod drugim projektem, który zakłada liberalizację prawa aborcyjnego, komitet inicjatywy ustawodawczej „Ratujmy kobiety" zebrał ponad 200 tys. podpisów.
Charakterystyczne jest, że choć przedstawiciele Fundacji Pro – Prawo do Życia od kilku lat objeżdżają Polskę z wystawą, na której prezentują szczątki zabitych w łonie matki dzieci, to dziś znacznie częściej niż wcześniej policja i prokuratury lawinowo zasypywane są skargami, że prezentacja to publiczne zgorszenie.
Polacy – jak wynika z badań sondażowych – aborcję traktują jako zło, które nigdy nie może być usprawiedliwione. W zależności od ośrodków badających opinię społeczną odsetek ten waha się od 70 do 80 proc. Pozostali w zabiciu nienarodzonego dziecka nie widzą nic złego. To do tej części społeczeństwa adresowana jest wystawa, z którą działacze pro-life od kilku lat jeżdżą po całym kraju. Prezentowane na ogromnych planszach zdjęcia są drastyczne. Nie są jednak żadnym fotomontażem. Pokazują faktycznie abortowane dzieci. Takie są fakty wynikające nie tylko z teologii, ale też z antropologii i medycyny!
Organizatorzy wystawy zakładają, że szokujący, drastyczny przekaz uświadomi – przynajmniej części polskiego społeczeństwa – że aborcja to zabójstwo człowieka. Nazywają rzecz po imieniu. A to się nie podoba. Podnosi się zarzuty, że zdjęcia mają zły wpływ na psychikę oglądających je dzieci. Pojawiają się żądania zakazu organizacji takich prezentacji, a także pikiet obrońców życia.
W sytuacji gdy część partii i organizacji społecznych twierdzi, że walczy o ochronę demokracji w Polsce, tego typu żądania są wręcz śmieszne. Uznanie drastycznej wystawy za niedopuszczalną formę sprzeciwu wobec aborcji w skrajnym przypadku mogłoby bowiem doprowadzić do stwierdzenia, że samo propagowanie ochrony życia jest sprzeczne z zasadami życia społecznego. Absurd.