Hołd prezydenckiej parze, której trumny wystawiono w Pałacu Prezydenckim na widok publiczny, oddało 180 tys. osób z całej Polski. Czekali w kilkunastogodzinnych kolejkach w dzień i w nocy. Tysiące osób stało na trasie przejazdu trumien z Okęcia. „To mój obowiązek”, „trzeba oddać sprawiedliwość tym, którzy służyli ojczyźnie” – tak najczęściej o swoich motywacjach mówili Polacy, którzy brali udział w ceremoniach żałobnych. – To patriotyzm nas tu pcha – mówił „Rz” Dariusz Burta, który w piątek przyjechał z synem do Warszawy z Siedlec, by oddać hołd prezydenckiej parze i Ryszardowi Kaczorowskiemu, ostatniemu prezydentowi na wychodźstwie. – Odłożyliśmy i pracę, i szkołę, żeby wziąć udział w żałobie – opowiadał. – Dla mojego syna to też lekcja historii.
– Biało-czerwone flagi, które tak licznie pojawiły się w oknach, Polacy wywieszali spontanicznie – podkreśla prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Msze żałobne odbywały się w całym kraju, hołd tym, którzy zginęli, składały i dzieci, i studenci. W opolskim akademiku stworzyli krzyż z zapalonych w oknach świateł, w Poznaniu hołd złożyło całe środowisko akademickie. Podczas świdnickiego marszu pamięci mieszkańcy nieśli kremowe tulipany, które holenderski hodowca nazwał dwa lata temu imieniem Marii Kaczyńskiej.
– Młodzież, choć często się narzeka, że nie interesuje się sprawami publicznymi, na tragedię zareagowała wspaniale – chwali uczniów Anna Frey-Lusznia, wicedyrektor warszawskiego gimnazjum.
Skąd takie reakcje? – Mieliśmy świadomość wyjątkowości chwili, poczucie, że to się nie powtórzy – mówi „Rz” prof. Nęcki. – Obudziły się w nas wartości patriotyczne, a poza tym jesteśmy narodem wrażliwym na tragedię. Potrafimy się mobilizować w obliczu dramatów – dodaje Nęcki, choć zastrzega, że na postawy tych, którzy przyjeżdżali z dalekich zakątków Polski pod Pałac Prezydencki, mógł wpłynąć też snobizm. – Większość przybyła z sympatii do prezydenta, ale zapewne byli też tacy, którzy chcieli się znaleźć w miejscu, w którym koncentruje się uwaga mediów – zaznacza prof. Nęcki. Jednak prof. Wojciech Łukowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że większość Polaków została w domach.
– Jak na skalę Polski liczba uczestniczących w tej żałobie była bardzo duża – uważa z kolei prof. Nęcki.