Rz: Czy Polacy kiedykolwiek wyciągnęli wnioski z lektury "Wesela"? Czy też przed "Weselem" i po "Weselu" Polak tak samo głupi - tańczy swój chocholi taniec?
Anna Augustynowicz:
Wyrwać się z rytmu chocholego tańca znaczyłoby tyle, co wyrzec się własnego języka: zmienić mentalność. "Wesele" pokazuje, że to niemożliwe.
A czy my czasem nie zaczęliśmy już perwersyjnie zachwycać się naszą niemożnością?
Utwór jest partyturą rodzimych brzmień i Wyspiański, mam wrażenie, nie pozostawił jej po to, byśmy się swoim własnym dramatem zachwycali, ale żeby spróbować się usłyszeć, zobaczyć. Poeta nie ocenia swoich bohaterów, pozwala im pokazać głupotę i mądrość.