Prymas bał się manipulacji

Wojciech Muszyński: Nie sądzę, by naukowiec tej rangi co Wyszyński wierzył w mordy rytualne. Nie mamy na to żadnych dowodów – podkreśla historyk IPN w rozmowie z Ewą K. Czaczkowską

Aktualizacja: 18.01.2008 14:59 Publikacja: 18.01.2008 00:41

Rz: Jan Tomasz Gross w swojej książce „Strach” zarzuca prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu antysemityzm. Dowodem ma być to, że kiedy w 1946 roku przyszła do niego, jako biskupa lubelskiego, delegacja Centralnego Komitetu Żydowskiego, zabiegając o publiczne potępienie antysemityzmu i pogłosek o mordach rytualnych, biskup miał odmówić i powiedzieć, że sprawa Żyda oskarżonego o taki mord w 1913 roku nie daje jednoznacznej odpowiedzi, czy Żydzi używają chrześcijańskiej krwi do produkcji macy. Czy Wyszyński mógł tak powiedzieć?

Tu są dwie kwestie. Przede wszystkim biskupi w tym czasie unikali angażowania się w kwestie żydowskie. Nie dlatego, że mieli postawy antysemickie czy też że starali się podsycać taką atmosferę, co chce udowodnić Gross. Biskupi wiedzieli, że cały komunistyczny aparat propagandowy tak zmanipuluje każdą wypowiedź na ten temat, iż zostanie ona wykorzystana albo przeciwko samemu Kościołowi, albo przeciw antykomunistycznej części społeczeństwa.

Jednak w 1946 roku komuniści nie walczyli jeszcze z Kościołem, a bp Teodor Kubina z Częstochowy zabrał głos w tej kwestii, potępiając twierdzenia, że Żydzi dokonują mordów rytualnych.

Biskupi unikali angażowania się w kwestie żydowskie, bo wiedzieli, że komuniści zmanipulują każdą ich wypowiedź

Od momentu wejścia do Polski armii sowieckiej Kościół był postrzegany przez komunistów jako wróg, nawet jeśli w tym okresie nie był jeszcze otwarcie zwalczany. Dla komunistów było jasne, że jest to przeciwnik, którego trzeba zniszczyć.

Gross twierdzi, że prymas wierzył w mordy rytualne.

Jeżeli pan Gross ma jakieś na to dowody: artykuły, wystąpienia, homilie, to niech pokaże. Jako historyk wiem, że żadnych konkretnych dowodów nie ma. To, co przytaczane jest w „Strachu”, nie jest żadnym dowodem. Nie neguję, że w literaturze i publicystyce był obecny temat żydowskich mordów rytualnych. Popularny był 40 lat wcześniej, na przełomie XIX i XX wieku. Wtedy rzeczywiście pojawiały się nie tylko różnego rodzaju plotki, ale także broszurki oraz opracowania w języku polskim, częściowo jako przedruki z Zachodu i Rosji, a częściowo miejscowe wytwory. Badałem dokładnie historię polskiego obozu narodowego II Rzeczypospolitej, który daleki był od postawy filosemickiej...

Był antysemicki.

Nie był antysemicki, ponieważ nie był rasistowski, powiedziałbym raczej, że był antyżydowski. Endecy promowali walkę ekonomiczną z Żydami i polską kulturę w opozycji do kultury żydowskiej. Był konflikt społeczny, ale nie było religijnego. W literaturze narodowej nigdy jednak nie spotkałem ani jednego poważnego artykułu publicystycznego, wystąpienia polityka, w którym by pisano czy mówiono na temat mordu rytualnego albo odsysania krwi chrześcijańskim dzieciom przez Żydów. „Mord” funkcjonował wśród elit raczej jako legenda, coś, o czym mówiło się na spotkaniach przy piwie.

Ale także wśród niższych sfer.

Jako historyk się z tym nie spotkałem. To jest temat dla antropologa, socjologa. Znam wypowiedź biskupa Wyszyńskiego na przytaczany przez Grossa temat z innej relacji, raportu ks. Romana Zelka, z sierpnia 1946 roku. Biskup lubelski miał wtedy powiedzieć: „W procesie Bejlisa, na którym zgromadzono wiele starych i nowych ksiąg żydowskich, sprawa krwi nie jest ostatecznie załatwiona”. A takiej wypowiedzi biskupa nie można w żaden sposób uznać za potwierdzenie, że wierzył w mord rytualny. Jest to tylko stwierdzenie, którego biskup użył poszukując jakiegoś argumentu - wśród wielu innych – by odmówić wydania oświadczenia do wydarzeń kieleckich. Obawiał się bowiem, że jego słowa zostaną zmanipulowane. Dla mnie to wypowiedź anegdotyczna.

Trudno mi w tym zdaniu dojrzeć anegdotę...

Biskup Wyszyński był doktorem i wykładowcą KUL. Nie sądzę, aby tej rangi naukowiec w coś takiego wierzył. Nie mamy na to żadnych dowodów.

Rok temu historyk żydowski Ariel Toaff, notabene syn byłego naczelnego rabina Rzymu Elio Toaffa, wydał książkę, w której starał się dowieść, że jeden ze skrajnych odłamów judaizmu w latach 1100 – 1500 dokonywał we Włoszech mordów rytualnych.

Nie wiem, czy mordów rytualnych dokonywano, czy nie. A tę książkę uważam za jeden z głosów w ciekawej historycznej dyskusji.

Wojciech Muszyński jest historykiem. Pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie, w Wydziale Badań Naukowych, Dokumentacji i Zbiorów Bibliotecznych

Staram się wykazać, że zniknięcie z Polski Żydów było na rękę bardzo wielu osobom i państwu jako instytucji (...). Elementem niesłychanie istotnym, wyznaczającym potem zagubienie się polskiego społeczeństwa, było stworzenie przez nazistów możliwości, by Polacy skorzystali na Zagładzie Żydów. W najbardziej skrajnych wypadkach prowadziło to do zabójstw, w innych przypadkach do mniejszych świństw (...).

Byłem wiele razy świadkiem stwierdzeń, że za to, co Hitler zrobił z Żydami, należy mu się pomnik. Przez długi czas sądziłem, że tak może myśleć wyłącznie szumowina, ale że jest to ogólnie akceptowany pogląd, pisało wielu, między innymi Józef Mackiewicz (...)

Papież emablował w czasie wojny ambasadora Rzeszy w Watykanie. Przekazywał mu życzenia dla Hitlera, podziękowania za to, że rozprawia się na Wschodzie z bolszewicką zarazą. Ani razu nie zająknął się o Zagładzie. Czemu się dziwić, że proboszcz w parafii x czy jakiś biskup nie potrafili stanąć na wysokości zadania (...)?

Gdyby większość społeczeństwa polskiego pozostała bierna wobec Zagłady, to pewnie sytuacja Żydów w naszym kraju wyglądałaby inaczej, lepiej (...). Problem polega na tym, że – jak opisuje to Andrzejewski w „Wielkim tygodniu” – największym zagrożeniem dla ukrywającego się Żyda nie byli Niemcy, ale sąsiad (...).

Endekoidalny antysemityzm ma w Polsce ogromny korzeń, jest z siebie bardzo zadowolony, uważa, że jest solą tej ziemi, jedynym prawdziwym patriotyzmem (...), trzeba wbić gwóźdź do trumny polskiego antysemityzmu. Chciałbym, żeby moja książka stała się „Archipelagiem Gułag” polskiego antysemityzmu. Żeby ludzie zdali sobie sprawę, jak bardzo zwiódł on na manowce polskie społeczeństwo. Był straszną trucizną w historii Polski. W młodych ludziach, którzy zapoznają się z tym teraz, którzy nie mają już żadnych obciążeń, może z tego sporo zostać.”

Zagłada Żydów była faktem bez precedensu w naszym stuleciu. Ta straszliwa zbrodnia i tragedia stała się dla niektórych okazją do siania nienawiści. W pozwie 11 Żydów czytamy o „polskim planie trwającym przez ostatnie 54 lata, który obejmował przymusowe wypędzenie Żydów, etniczne i rasowe czystki, używanie przemocy oraz groźby przemocy, w tym tortury i śmierć”.

Pozew dotyka w sposób kłamliwy i podły spraw bolesnych i prawdziwych. Trudny jest problem żydowskich krzywd po wojnie i ofiar antysemityzmu w Polsce. Jednak pozew nie upomina się o prawdę i sprawiedliwość. (...)

Polska – kraj, który pierwszy powiedział „Nie” Hitlerowi i trwał w walce z nazizmem do ostatniego dnia. Polska – kraj zdradzony w Jałcie. Polska – kraj, który wielokrotnie buntował się przeciw komunistycznej dyktaturze i pierwszy ją zdemontował... Ten kraj został teraz oskarżony o „powszechny plan etnicznych i rasowych czystek w celu usunięcia z Polski 10 proc. mniejszości żydowskiej, która przeżyła Holocaust”.

Takie sformułowania przynoszą hańbę ich autorom. Dokument jest zapisem świadomości tak skrajnie antypolskiej, że porównać ją można tylko z najbardziej patologicznymi formami antysemityzmu, który wciąż wegetuje na marginesach polskiego życia publicznego. W pozwie uderza typowy dla antysemitów syndrom „spisku” i obyczaj uogólniania zbrodni jednostek na całe państwo i całą społeczność.

Żeby napisać o polskich rządach – nawet tych komunistycznych, których byłem konsekwentnym przeciwnikiem – że „powielili nazistowski plan „Judenrein”, trzeba być łajdakiem bez sumienia. W Polsce nigdy nie było żadnego planu antyżydowskiej etnicznej czystki. Był dramat kraju zrujnowanego przez hitlerowską okupację i sowieckie represje. Była tragedia wojny domowej, nędzy, powojennej deprawacji. Były nieszczęścia i krzywdy typowe dla epoki dyktatury. Te krzywdy dotykały również Żydów. Na zawsze polskim wstydem będzie pogrom w Kielcach 1946 roku i jemu podobne ekscesy. Antysemicką kampanię 1968 roku zgodnie potępiły wszystkie autorytety życia publicznego w naszym kraju. Ale to, co twierdzą autorzy pozwu, że „poprzez sponsorowany przez państwo terroryzm (...) ocaleni z Holocaustu byli mordowani, bici i gwałceni, torturowani” w celu ograbienia – to wszystko oszczerstwa.

(...) Wiele lat mojego życia upłynęło w cieniu Szoah, która pochłonęła niemal całą moją rodzinę. Nieraz poznałem w moim kraju gorzki smak antysemityzmu i nieraz piętnowałem publicznie antysemickie fobie. Dlatego bez kompleksów nazywam dzisiaj nowojorski pozew zbiorem bezczelnych kłamstw.

Pan Gross obrał sobie za metodę prowokowanie swoich oponentów naukowych czy publicystycznych. Myślę, że to jest metoda niedopuszczalna, zwłaszcza że ta efektowna metoda, która zwraca uwagę, pozwala panu Grossowi operować w obszarze tak tragicznym. Myślę, że moralnie jest to dwuznaczne, i mam duże wątpliwości, czy pan Gross ma moralne prawo, żeby w tak brutalny sposób stosować tak efektowne zabiegi, posługując się tak dramatycznym problemem. (...)

Ta książka jest przede wszystkim książką o panu Grossie, o panu Grossie jako pseudobadaczu, o panu Grossie, który nie opanował w ogóle tajników warsztatu historycznego, chociaż występuje, jest prezentowany jako historyk, o panu Grossie, który jest skrajnie tendencyjny, który swoją publikacją niczego nie wyjaśnia, niczego nie opisuje, nie próbuje zakreślić żadnej panoramy społecznej czy tła społecznego dla zjawiska, które opisuje, który pozostaje w służbie jednego stereotypu. Z nauką, oczywiście, nie ma to nic wspólnego. (...)

I myślę, że tutaj jest podstawowy problem, iż Żydzi ponosili ofiary – bo przecież jest faktem, że w Polsce po drugiej wojnie światowej był antysemityzm, jest faktem, że niewinni ludzie padali ofiarą tego antysemityzmu – jednak nie możemy mówić, tak jak mówi pan Gross, że Polacy dokończyli Holokaust. Ja może przypomnę, iż Holokaust w czasie drugiej wojny światowej odbywał się w warunkach, kiedy naród żydowski został zepchnięty na absolutny margines i kiedy nie miał szans na to, aby uzyskać pomoc skądkolwiek. Bo przecież ta pomoc, której udzielali Polacy Żydom, miała charakter bardzo wąski. I nie mogła mieć innego charakteru po drugiej wojnie światowej w wyniku rozmaitego rodzaju zjawisk społecznych oraz świadomej polityki Sowietów. Żydzi byli częścią establishmentu rodzącego się PRL i mówienie, że w tych warunkach dokonywał się Holokaust bądź też Polacy kontynuowali Holokaust, jest po prostu nieprawdziwe i niedopuszczalne.

Rz: Jan Tomasz Gross w swojej książce „Strach” zarzuca prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu antysemityzm. Dowodem ma być to, że kiedy w 1946 roku przyszła do niego, jako biskupa lubelskiego, delegacja Centralnego Komitetu Żydowskiego, zabiegając o publiczne potępienie antysemityzmu i pogłosek o mordach rytualnych, biskup miał odmówić i powiedzieć, że sprawa Żyda oskarżonego o taki mord w 1913 roku nie daje jednoznacznej odpowiedzi, czy Żydzi używają chrześcijańskiej krwi do produkcji macy. Czy Wyszyński mógł tak powiedzieć?

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości