[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/22/piotr-glinski-socjologowie-nie-tkwia-w-gabinetach/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Jako przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, a także – od ponad 20 lat – badacz zjawisk samoorganizacji społecznej w Polsce czuję się wywołany do tablicy przez redaktora Bronisława Wildsteina. Zapewniam, że nie wszyscy polscy socjologowie siedzą w zaciszach gabinetów i przekładają własne fobie i poglądy na treść swych wystąpień publicznych w roli profesorów socjologii. Że tak się dzieje dość często w przypadku niektórych tzw. socjologów medialnych, to zupełnie inna sprawa – nie do końca naganna; a w demokracji medialnej, niestety, częściowo całkiem zrozumiała...
[wyimek]To socjologowie, a nie powodowani prywatnymi fobiami socjologiczni komentatorzy powinni wyjaśniać opinii publicznej zawiłości naszego życia społecznego [/wyimek]
Ale mówi to nam także coś niecoś o stanie polskiej debaty publicznej. Może na przykład media nie powinny z niektórych skrajnych opinii i nazbyt emocjonalnie czy stronniczo nastawionych komentatorów socjologicznych tak często korzystać. Skoro jednak „Rzeczpospolita” zaczyna dyskusję na tematy bardzo poważne – i to w czasie narodowej żałoby – od wystąpień socjologów nastawionych bardzo emocjonalnie i w swych sądach skrajnie niekiedy subiektywnych, trudno się dziwić, że ich teksty budzą u niektórych czytelników przede wszystkim irytację. W każdym razie nie są na pewno reprezentatywne dla polskiej socjologii.
Apelowałbym o stosowanie mniejszych kwantyfikatorów w ocenie naszych socjologów. Opinie profesora Ireneusza Krzemińskiego są jego indywidualnymi ocenami i – według mnie – nie mają wiele wspólnego z opinią całego polskiego środowiska socjologicznego, podobnie zresztą jak zupełnie kuriozalny wywiad w „Gazecie Wyborczej” (a jakże!) z inną profesor socjologii, która zrównuje reakcje społeczne po śmierci prezydenta Kaczyńskiego z tym, co miało miejsce po śmierci Bieruta!