Zastępca redaktora naczelnego „Uważam Rze” - Michał Karnowski analizuje fenomen oraz spuściznę polityczną szefa Samoobrony.
O początkach kariery Leppera czytamy:
Był na pierwszym proteście producentów mleka w Mławie, zorganizowanym w 1990 r. przez Solidarność Rolników Indywidualnych. Jak przyznawał, był wówczas raczej obserwatorem. „Owocem tego kontaktu był między innymi protest rolniczy w Darłowie, odbywający się tym razem pod egidą zorganizowanego przeze mnie Komitetu Obrony Rolników Samoobrona. Na rynek w Darłowie wjechały maszyny rolnicze, odbył się pogrzeb polskiego rolnictwa” – wspominał. Potem zaczął się najmniej znany okres w całej działalności Leppera. Wtedy rzeczywiście chyba wierzył w to, co robi. Jeszcze nie grał. Z protestu na protest uczył się politycznego fachu. Jak gromadzić wokół siebie ludzi, jak zyskiwać dostęp do mediów. Miał świadomość, że jest to w jego sytuacji możliwe tylko przy zastosowaniu drastycznych metod – stąd blokady, marsze chłopskie na Warszawę, z czasem happeningi, jak wjazdy w stroju rycerza na rynek miasteczka.
W 1993 r. miał już formalną strukturę – Związek Zawodowy Rolników Samoobrona. Istniejący do dzisiaj, obok partii o tej samej nazwie. (…) Przez długi czas wydawał się bezradny i bezsilny. Ale pod koniec lat 90. zaczął nabierać wiatru w skrzydła. Zbierał premię za konsekwencje i świadome wykorzystywanie mediów. Na dodatek zauroczona własnymi osiągnięciami klasa polityczna, w tym także PSL, nie miała ochoty na dostrzeganie, że „Gazeta Wyborcza” i warszawski salon to nie cały świat. Że są jeszcze porzuceni na wsiach i w małych miasteczkach, którzy płacili ogromną cenę przemian.
Konsekwentnie dążąc do celu Lepper zrealizował swoje marzenie o władzy.