Tusk: Co złego, to nie ja

Do dziś nie wykryto chuliganów, którzy wymalowali farbą pomnik bolszewików w Ossowie, nie ujawniono bandytów niszczących cmentarze żołnierzy radzieckich w Warszawie. Być może nie chodzi o to, by zajączka złapać, tylko o to, by go nieustannie gonić?

Publikacja: 03.09.2011 14:02

Tusk: Co złego, to nie ja

Foto: W Sieci Opinii

W Jedwabnem "ktoś" zdewastował kontrowersyjny pomnik zainstalowany przed dekadą w imię polsko-żydowskiego pojednania. Czyn haniebny, zwłaszcza, że na monumencie namalowano swastyki - symbol niemieckich hitlerowców - sprawców olbrzymiej tragedii milionów Polaków. Jak informuje policja, na razie nie udało się ująć sprawców. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że nie dostrzegli kogokolwiek dokonującego dzieła zniszczenia. Pytany o opinię w tej sprawie burmistrz Jedwabnego przyznał, że wśród miejscowych pomnik budzi mieszane uczucia, ale wątpi, by ktoś zdecydował się na taki czyn. Mimo to na największych portalach internetowych wyrok już wydano: "to faszyści z PIS".

 

P. Wroński, komentując zajście, stwierdził:  "Dobrą rolę odegrał wtedy m.in. Lech Kaczyński. Prezydent był tamą dla części środowisk prawicowych. A teraz zaczyna to znowu odżywać na stadionach i w publicznych zachowaniach."

 

Tak, teraz L. Kaczyńskiego nie ma, tama pękła. Proste rozumowanie.

 

Jeszcze prostsze zaproponował  publicysta A. Szostkiewicz, prywatnie - przyjaciel ministra finansów: "To może być podszyte elementem prowokacji politycznej. (...) Trzeba oddać Lechowi Kaczyńskiemu, że ma poważne zasługi w odbudowie stosunków polsko-żydowskich i na linii Polska - Izrael. Tym bardziej na to, co się stało w Jedwabnem, oczekiwałbym reakcji ruchu im. Lecha Kaczyńskiego".

 

Insynuacji, iż incydent w Jedwabnem był konsekwencją antypaństwowej działalności wiadomo której partii jest multum. Nie od dziś próbuje się  PISowi przykleić antysemicką łatkę. Nieprzypadkowo też czołowi "postępowcy" żądają jedynie od tego właśnie środowiska ostrej "reakcji". A potem prawią godzinami, że wszelkie haniebne uczynki to wynik języka nienawiści wprowadzonego do debaty publicznej przez PIS. Każdy niemal felieton W. Kuczyńskiego kończy się pointą na temat nienawistników, buntowników, podpalaczy od Kaczyńskiego. To sprawdzona metoda, internetowy leming intuicyjnie łączy owe majaki z wszelkimi informacjami na temat różnorodnych patologii. Z mieszanki tej wyłania się motto: wszystko co złe, to wina PIS. Niech więc nie dziwi, że permanentne, tuskowe „Co złego, to nie ja”, ciągle działa.

 

Ryszard Kalisz na wczorajszej konferencji prasowej: "Czy widzicie, jak PiS drwi sobie z naszego państwa? (...) PiS idzie do parlamentu nie po to, żeby coś zmieniać, ale żeby niszczyć, niszczyć ludzi".

 

J. Urban w "Superstacji": "Jeśli PIS nie wygra wyborów i nie stworzy koalicji, to być może sięgnie po władzę metodami pozawyborczymi – jakimiś rozruchami, szczuciem upośledzonych warstw społecznych. (...) Partia Jarosława Kaczyńskiego wykazuje "opiekuńczy stosunek do protestów pozaprawnych"; przykład: "przytulanie się do dziczy, jaką są kibice".

 

Nie wspominałbym z litości o tych ohydnych kalumniach, gdyby nie fakt, iż one właśnie dominują w przekazach medialnych. Występ starego, skompromitowanego komunisty, który okładając PIS, obraża zwykłych Polaków (wg Urbana kibice to "dzicz", mieszkańcy miasteczek i wsi - a więc ludzie głosujący najczęściej na partię Kaczyńskiego - to "upośledzone warstwy społeczne"), jest eksponowany przez pół dnia na czołowym miejscu wielkiej internetowej witryny. Nieważne kto, nieważne jak; liczy się efekt - bicie w znienawidzoną partię.

 

"Gazeta" korzysta z antysemickich incydentów, ile tylko wlezie. Ma szansę  przypominać, że w Polsce jest ciągle źle, że poziom agresji, nietolerancji, nastrojów nacjonalistycznych wzrasta. Nie wini za ten stan rządzących, którzy mają faktyczny wpływ na to, co się w Polsce dzieje, ale opozycję. Nie śledzi z nadzwyczajną uwagą losów śledztw prowadzonych w analogicznych sprawach, nie lustruje pracy policji. Po co? Jak zauważył jeden z blogerów, do dziś nie wykryto sprawców zbezczeszczenia pomnika ofiar obozu koncentracyjnego Płaszów w Krakowie, chuliganów, którzy wymalowali farbą pomnik bolszewików w Ossowie, nie ujawniono wreszcie bandytów niszczących swego czasu pomniki i cmentarze żołnierzy radzieckich w Warszawie. Być może nie chodzi o to, by zajączka złapać, tylko o to, by go nieustannie gonić? Zwłaszcza, że wybory za pasem.

W Jedwabnem "ktoś" zdewastował kontrowersyjny pomnik zainstalowany przed dekadą w imię polsko-żydowskiego pojednania. Czyn haniebny, zwłaszcza, że na monumencie namalowano swastyki - symbol niemieckich hitlerowców - sprawców olbrzymiej tragedii milionów Polaków. Jak informuje policja, na razie nie udało się ująć sprawców. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że nie dostrzegli kogokolwiek dokonującego dzieła zniszczenia. Pytany o opinię w tej sprawie burmistrz Jedwabnego przyznał, że wśród miejscowych pomnik budzi mieszane uczucia, ale wątpi, by ktoś zdecydował się na taki czyn. Mimo to na największych portalach internetowych wyrok już wydano: "to faszyści z PIS".

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości