Cenimy szczerość u polityków, dlatego ze zrozumieniem przyjęliśmy słowa Pawła Poncyljusza, który wyznał:
Po pierwsze, wydaje mi się, że ta kadencja nie należała do jakichś szczególnie pracowitych. To znaczy, zapowiedzi były o jakichś takich fundamentalnych zmianach, ustawach, które uporządkują państwo, a niewiele się z tego stało. Nie zostały dokończone ustawy zdrowotne, nie rozwiązano problemu ubezpieczeń dodatkowych, nie rozwiązano problemu in vitro.
Według Poncyljusza, wbrew obietnicom PO z 2007 roku niewiele zrobiono także w ciągu ostatnich czterech lat na rzecz przedsiębiorców.
Udało się trochę rozprostować ścieżki przedsiębiorcom, ale oni nadal chyba nie są zadowoleni. Jest także kwestia prawa budowlanego - to też nie poszło do przodu, dalej proces inwestycyjny w Polsce jest drogą przez mękę. (...) Cieszyłem się, że poszliśmy w kierunku jednomandatowych okręgów, jeśli chodzi o samorząd czy Senat - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że nie udało się wprowadzić w życie zapisów w kodeksie wyborczym - o zakazie spotów wyborczych i billboardów w kampanii wyborczej - zakwestionował to Trybunał Konstytucyjny.
Ciężkie jest życie parlamentarzysty. Nawet, jeśli w tej kadencji się nie napracował to przecież sam udział w posiedzeniach Sejmu, że o komisjach nie wspomnimy wart jest... urlopu. Obawiamy się, że dłuższe rozstanie z parlamentem grozi Pawłowi Poncyljuszowi i jego kolegom.