Ciemna postać

Jak słyszę, rozgrzane sądy doszły do wniosku, że określenie Grzegorza Schetyny mianem „ciemna postać rządu” jest przestępstwem

Publikacja: 20.09.2011 10:12

Ciemna postać

Foto: W Sieci Opinii

W stanie wojennym było jeszcze inaczej, za przewóz ulotek był niewielki wyrok w zawieszeniu, helsińskie Human Watch nie miało się do czego przyczepić, ale za to następował przepadek narzędzia zbrodni, czyli samochodu, w bagażniku którego te ulotki znaleziono. Oraz garażu, w którym przechowywano owo narzędzie przestępstwa. To trochę tak, jakbyśmy kupili zegarek za 300 złotych w pudełku za złotych 10 000, płatnym dodatkowo.

W sumie, nie ma co się dziwić wyrokowi, Schetyna, jak można zobaczyć na dowolnym zdjęciu, nie jest ani trochę ciemniejszy od pozostałych członków rządu, więc takie twierdzenie jest w rażący sposób nieprawdziwe.

 

Tu jednak otwiera się tak zwana „puszka z Pandorą”, jak to kiedyś określił któryś z jeszcze PRL-owskich ministrów, zapewniając sobie, przynajmniej w ten sposób, miejsce w ludzkiej pamięci. Biedna Pandora nigdy nie przypuszczała, że kiedyś wyląduje w puszce.

„Puszka z Pandorą”, a jednocześnie, być może, jedyny sposób by zaciągnąć paru gości przed sąd. Otóż, napisze Bratkowski, czy inny Kuczyński o wodzowskiej partii Kaczyńskiego, dalej przed sąd go, przedstawiając sądowi dowód w postaci dowolnego zdjęcia, na którym Kaczyński występuje bez hetmańskiej buławy, ani choćby buzdyganu, czy indiańskiego pióropusza. I co, jest wodzem? Jasno widać, że nie jest, z powodu braku zewnętrznych znamion wodzostwa.

Nawet najbardziej rozgrzany sąd nie może zaprzeczyć faktom (zdjęcie!). A jak jeszcze się uda dokonać tego w trybie wyborczym, czyli błyskawicznym, to wypada jedynie zakrzyknąć, „mamy cię!”, jak w tym programie z ukrytą kamerą.

W

tym celu należy nakłonić rzeczonych funkcjonariuszy frontu walki z imperializmem, kaczyzmem i macierewizmem, by sformalizowali swoje fanatyczne poparcie dla Partii-Matki i wpisali się na listy wyborcze, by robić to samo, co zawsze, ale z otwartą przyłbicą, nie udając bezstronnych komentatorów.

 

Nawiasem mówiąc, czy możliwe jest zebranie podpisów, zarejestrowanie komitetu i zgłoszenie kandydata bez jego wiedzy i zgody? Niby nie, ale wiemy na przykład, że takie zarejestrowanie bez wiedzy i zgody dotyczyło praktycznie wszystkich konfidentów SB, Informacji, WSI i wszystkich pozostałych służb, których nazw nawet się boję wymawiać, bo, niby ich nie ma, ale są pewne znaki świadczące, że nie tak całkiem ich nie ma.

Przynajmniej tak było, jeśli wierzyć zgodnym i jednobrzmiącym oświadczeniom owych zarejestrowanych, z wyjątkiem  chyba jedynego autentycznego TW - Maleszki, który się głupio i pochopnie przyznał, być może pod wpływem wzburzenia lub alkoholu, wystawiając do wiatru wszystkie autorytety broniące go przed nikczemnym, nienawistnytm i jątrzącym oczernianiem. Tak więc Maleszka się przyznał, a szacowne pióra zawisły nad krążącym już listem protestacyjnym w zakłopotanym zawiśnięciu - czy jednak publikować, czy raczej udać, że listu nie było. Maleszka pozostaje zatem chyba jedynym świadomym agentem PRL. Aż dziwne, że ten system trzymał się tyle lat i wymordował tylu ludzi, posiadając w swych zasobach jednego prawdziwego agenta i setki tysięcy fałszywych, zarejestrowanych bez wiedzy, zgody i w ogóle sensu.

Wyobrażam sobie minę takiego autorytetu moralnego. Wieczorem napisze o faszystowskich, wodzowskich ciągotach Kaczyńskiego, albo zbrodniczych tulipanach na Krakowskim Przedmieściu, a rano znajduje w skrzynce pocztowej zaświadczenie o niekaralności tulipana jako gatunku (brak osobowości prawnej), oraz listę poparcia, potwierdzenie zarejestrowania swej kandydatury i pozew w trybie wyborczym. Bez swojej wiedzy i zgody, ale w końcu do tego miał okazję już przywyknąć.

Rekordzista dorobił się w swym długim życiu nie jednego, nie dwóch, ale trzech pseudonimów operacyjnych, odpowiednio w latach 60., 70. i 80., oczywiście, wszystkich bez swej wiedzy i zgody. Nic dziwnego, że taki bystrzak był przez lata szefem jednego z najważniejszych urzędów, czuwając nad prawidłowym przebiegiem wyborów. Są miejsca, gdzie potrzebni są najlepsi z najlepszych i najzaufańsi z zaufanych.

 

W stanie wojennym było jeszcze inaczej, za przewóz ulotek był niewielki wyrok w zawieszeniu, helsińskie Human Watch nie miało się do czego przyczepić, ale za to następował przepadek narzędzia zbrodni, czyli samochodu, w bagażniku którego te ulotki znaleziono. Oraz garażu, w którym przechowywano owo narzędzie przestępstwa. To trochę tak, jakbyśmy kupili zegarek za 300 złotych w pudełku za złotych 10 000, płatnym dodatkowo.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Mgliste wpływy Rosji, czyli czego nie wiemy po konferencji gen. Jarosława Stróżyka
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Publicystyka
Estera Flieger: Dokąd zmierza Trzecia Droga?
Publicystyka
Stefan Szczepłek: Igrzyska olimpijskie w Warszawie? Jestem za
Publicystyka
Przemysław Prekiel: Lewica na rozdrożu
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Publicystyka
Marek Kozubal: Kto stanie murem za Antonim Macierewiczem