W stanie wojennym było jeszcze inaczej, za przewóz ulotek był niewielki wyrok w zawieszeniu, helsińskie Human Watch nie miało się do czego przyczepić, ale za to następował przepadek narzędzia zbrodni, czyli samochodu, w bagażniku którego te ulotki znaleziono. Oraz garażu, w którym przechowywano owo narzędzie przestępstwa. To trochę tak, jakbyśmy kupili zegarek za 300 złotych w pudełku za złotych 10 000, płatnym dodatkowo.
W sumie, nie ma co się dziwić wyrokowi, Schetyna, jak można zobaczyć na dowolnym zdjęciu, nie jest ani trochę ciemniejszy od pozostałych członków rządu, więc takie twierdzenie jest w rażący sposób nieprawdziwe.
Tu jednak otwiera się tak zwana „puszka z Pandorą”, jak to kiedyś określił któryś z jeszcze PRL-owskich ministrów, zapewniając sobie, przynajmniej w ten sposób, miejsce w ludzkiej pamięci. Biedna Pandora nigdy nie przypuszczała, że kiedyś wyląduje w puszce.
„Puszka z Pandorą”, a jednocześnie, być może, jedyny sposób by zaciągnąć paru gości przed sąd. Otóż, napisze Bratkowski, czy inny Kuczyński o wodzowskiej partii Kaczyńskiego, dalej przed sąd go, przedstawiając sądowi dowód w postaci dowolnego zdjęcia, na którym Kaczyński występuje bez hetmańskiej buławy, ani choćby buzdyganu, czy indiańskiego pióropusza. I co, jest wodzem? Jasno widać, że nie jest, z powodu braku zewnętrznych znamion wodzostwa.