Jakubowska w najnowszej notce na swoim blogu pisze:
Kopać leżącego to zajęcie dla moralnej miernoty…
Nie chciałam się przyczynić choćby w mikronowym stopniu do strat wyborczych SLD, dlatego na moim blogu konsekwentnie od kilku miesięcy nie było ani słowa o Sojuszu, choć język mi krwawił od zagryzania, by nie powiedzieć głośno tego, co myślę. Mówiłam o moich niepokojach i złowieszczych przewidywania tym ludziom lewicy, którzy chcieli słuchać, ale okazało się, iż także oni, im bliżej daty wyborów, tym mniej mieli do powiedzenia, a niektórzy zostali nawet odsunięci na margines.
Już widzę, jak tratując Napieralskiego, stają do wyścigu po władzę (nawet tak karłowatą) ci, którzy chętnie nie tak dawno go popierali, na przykład w zamian za miejsce dla krewnego na wyborczej liście.
Czy znajdzie się ktoś, komu będzie chodziło o ratowanie lewicowej partii, a nie wyłącznie korzystanie z dotacji i subwencji oraz przetrwanie tych lat do najbliższych wyborów? A co potem? A potem „niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”…?