Jej miejsce, jak sama mówi, zajął "Bartosz". Gdy prowadzący "Fakty po Faktach" w TVN24 przywoływał słowa Ewy Kopacz z wieczoru wyborczego – "Nie mam marzeń, by zostać marszałkiem Sejmu" – marszałek Sejmu tłumaczyła, że propozycję spełniającą marzenia dostała później, ale i teraz "kiedy ją pozdrawiają, mówią: o, idzie marszałek od zdrowia":
Sama czuję się zaskoczona, że tu jestem, ponieważ moją miłością było ministerstwo zdrowia. Nie każdy by tam wytrwał cztery lata… Doszłam do wniosku, że zrobiłam tam już wszystko co możliwe. (…) Zostawiam następcy projekty prawne, które muszą wejść do Sejmu, mówię oczywiście poza tymi, które weszły za już za mojej kadencji, to są ustawy, które starczą na kolejne lata, co najmniej półtora roku, oczywiście jeśli będą wprowadzoną do laski marszałkowskiej (…).
Proszę pamiętać, że w tym ministerstwie zmieniło się 1 na 100 proc., 99 proc. jest to samo (…). Mój następca (…) ma ustawy i on może elementy tych ustaw wedle swojego uznania modyfikować, ale gotowe są.
W sprawie krzyża w Sejmie Ewa Kopacz mówiła:
Pytana o kolejną mutację komisji deregulacyjnej, której podczas zeszłej kadencji udało się jedynie wypromować Janusza Palikota, pani marszałek odparła: