Sojusz uwierzył w szczęśliwą gwiazdę

W SLD panuje przeświadczenie, że obecna kadencja jest ostatnią, którą spędzi w opozycji. Działacze wierzą, że notowania PO się załamią i w rezultacie to Sojusz będzie rządził

Publikacja: 04.06.2012 22:20

Eliza Olczyk

Eliza Olczyk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Leszek Miller w opinii wielu publicystów miał być grabarzem SLD. Tymczasem jego wybór na szefa partii uspokoił nastroje w Sojuszu, zakończył okres wewnętrznej wojny i tchnął w szeregi optymizm, którego od dawna nie było. A po ostatnim sondażu TNS Polska, w którym poparcie dla SLD wzrosło do 16 procent, a dla Ruchu Palikota spadło do 7 procent, po partii rozlała się wręcz fala entuzjazmu.

Jeszcze kilka miesięcy temu wiele osób w Sojuszu mówiło: z tej partii z Millerem na czele nic już nie będzie. Dziś nawet najwięksi pesymiści tego nie powtarzają. Działacze partyjni uwierzyli, że obecna kadencja jest ostatnią, którą spędzą w opozycji. Dlaczego? Bo poparcie dla Sojuszu będzie nadal rosło, a dla Platformy Obywatelskiej na trwałe się osłabi. A wtedy Sojusz jako trzecia siła na scenie politycznej będzie naturalnym kandydatem do współrządzenia z PO.

Łatwo też znajdują odpowiedź na pytanie, dlaczego to akurat oni mieliby być pierwsi w kolejce do współrządzenia, a nie Ruch Palikota, który po poparciu podwyższenia wieku emerytalnego już jest prawie w nieformalnej koalicji z partią Donalda Tuska. Wierzą, że do końca tej kadencji RP zostanie zmarginalizowany.

- Nie tylko nasi działacze przestali się bać konkurencji Palikota, ale również ci, którzy od nas odeszli, wyraźnie kombinują, jak by tu wrócić i nie stracić twarzy  - opowiada działacz samorządowy Sojuszu.  - Nawet radni, którzy uciekli od nas do Palikota, ostatnio zrobili się zdecydowanie milsi, bo widzą, że ich liderowi nie wszystko wychodzi, i zaczynają się martwić oswoją przyszłość.

Nikt też w SLD nie wierzy, że będą kolejne transfery znanych polityków do partii Palikota. Dziś już wiadomo, że barw nie zmieni żadna z osób, o których możliwym odejściu miesiącami spekulowano: ani Katarzyna Piekarska, była szefowa SLD na Mazowszu, ani eurodeputowany Wojciech Olejniczak, ani nawet poseł Ryszard Kalisz, który ma najwięcej kontaktów z Ruchem Palikota, bo razem z Robertem Biedroniem pilotuje wspólny dla obu ugrupowań projekt ustawy o związkach partnerskich.

O poprawie wzajemnych relacji w SLD może świadczyć to, że w ostatni weekend bracia Olejniczakowie zorganizowali u siebie wielkie przyjęcie plenerowe, na którym zgodnie bawili się i Miller, i Józef Oleksy, i Kalisz.

- W partii po okresie marazmu zaczęło się dużo dziać, może nawet aż za dużo  - wylicza mazowiecki polityk SLD.  - Jak się na coś umawiamy, to zostaje to dotrzymane, partia znowu zaczęła funkcjonować jak w przeszłości, kiedy wygrywaliśmy wybory.

- Pojawiła się wiara w to, że skoro po wyborze Millera notowania partii zaczęły rosnąć, to centrala wie, co robi, i powiedzie nas do zwycięstwa  - mówi członek Rady Krajowej SLD.  - Jak w piosence Grzegorza Ciechowskiego: Czekamy na sygnał centrali, centrala nas ocali.

Czasami tylko można usłyszeć trzeźwy głos, że dojście Sojuszu do władzy nie jest takie pewne, bo PO na razie ma się dobrze i wieści o jej rychłej śmierci mogą być mocno przesadzone. Ale po okresie wielkiej smuty  - jak w SLD mówi się o poprzednich dwóch kadencjach Sejmu  - działacze partii nie chcą słuchać takich głosów.

Leszek Miller w opinii wielu publicystów miał być grabarzem SLD. Tymczasem jego wybór na szefa partii uspokoił nastroje w Sojuszu, zakończył okres wewnętrznej wojny i tchnął w szeregi optymizm, którego od dawna nie było. A po ostatnim sondażu TNS Polska, w którym poparcie dla SLD wzrosło do 16 procent, a dla Ruchu Palikota spadło do 7 procent, po partii rozlała się wręcz fala entuzjazmu.

Jeszcze kilka miesięcy temu wiele osób w Sojuszu mówiło: z tej partii z Millerem na czele nic już nie będzie. Dziś nawet najwięksi pesymiści tego nie powtarzają. Działacze partyjni uwierzyli, że obecna kadencja jest ostatnią, którą spędzą w opozycji. Dlaczego? Bo poparcie dla Sojuszu będzie nadal rosło, a dla Platformy Obywatelskiej na trwałe się osłabi. A wtedy Sojusz jako trzecia siła na scenie politycznej będzie naturalnym kandydatem do współrządzenia z PO.

Publicystyka
Jan Zielonka: Prezydent moich marzeń. Jak pogodzić realizm z idealizmem?
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Dlaczego Rafał Trzaskowski chce być dziś jak Donald Trump
Publicystyka
Bartosz Cichocki: Po likwidacji USAID podnieśmy na Ukrainie porzuconą przez Amerykanów pałeczkę
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Rok przełomu i polski Elon Musk
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk o Chrobrym, elektrowni jądrowej i AI. Dobra polityka historyczna