Kiedy powstawał rząd Prawa i Sprawiedliwości było wiadomo, że to nie będzie rząd, który będzie pupilkiem zachodnich mediów. Myślałem, że bracia Kaczyńscy sprytnie uprzedzili cios, desygnując na premiera Kazimierza Marcinkiewicza i pozwalając uczynić ministrem spraw zagranicznych kogoś o takiej renomie jak Stefan Meller. Uważam, że pierwszy rząd PiS z Zytą Gilowską, z profesorem Religą, powiem nieskromnie – także ze mną, to był rząd, który miał szansę przyzwyczaić Europę Zachodnią do polskiej prawicy. Dziś wiem, że przeceniłem wtedy mądrość prezesa Kaczyńskiego.
Sikorski mówił też o swoim poparciu dla rozszerzenia Grupy Wyszehradzkiej:
Planujemy stworzenie Wyszehradzkiej Grupy Bojowej i to powinno stać się znacznie szybciej – już za cztery lata. Ale problem zdolności obronnych jest problemem całej Unii Europejskiej. Polska zabiegała o rozwój obronnego ramienia UE w czasie swojej prezydencji. Osiągnęliśmy umiarkowany postęp – uruchomienie centrum operacyjnego dla niektórych operacji Unii Europejskiej. Ale ten postęp nas nie zadowala, dlatego uważam, że powinniśmy uruchomić tzw. wzmocnioną współpracę. Zgodnie z traktatem lizbońskim grupy państw mogą wzmacniać współpracę w niektórych dziedzinach.
Zapytany, czy nie uważa, że w Trójkącie Weimarskim Polska jest dziś kwiatkiem do kożucha, odpowiada:
Razi mnie, gdy tak lekceważąco mówi się o Polsce. Po pierwsze, nie jesteśmy w Trójkącie Weimarskim kwiatkiem do kożucha. Owszem, jesteśmy ludnościowo i gospodarczo mniejsi niż Niemcy i Francja, ale nasza rola rośnie z roku na rok, bo wzmacniamy się gospodarczo i prowadzimy odpowiedzialną, docenianą przez partnerów politykę zagraniczną. Ale w istocie w Trójkącie Weimarskim Polska wzięła na siebie rolę reprezentowania interesów całego naszego regionu. Pamiętajmy, że przywództwo to nie jest coś, co można sobie nadać. Ono wynika z użyteczności, jaką inni widzą w naszych działaniach.