Kik zaczął od wycięcia z bramy Stoczni Gdańskiej tablicy z napisem "im. Lenina":
Jest to z pewnością demonstracja ze strony Solidarności, ale głównie dlatego, że PO chce inaczej. "Solidarność" jest teraz na stopie wojennej z PO, dlatego każdy element wykorzystuje do mobilizowania swoich szeregów i podkreślania różnic. Traktowałbym to zatem jako instrument polityczny związku, który buduje teraz swoją strategię jesienną na całym zestawie spraw konfliktogennych. Każda drobna sprawa się do tego jej nada. (...) Nie powinno to stać się kartą w grze politycznej w skali kraju. To nie jest w ogóle istotny problem, on został instrumentalnie wykorzystany.
Zapytany o kierunek w jakim zmierza obecnie "Solidarność", Kik odpowiada:
Ten związek bardzo słusznie zmierza w stronę odzyskania wpływów społeczno-politycznych. Bo jeśli się ma takie wpływy, jest się graczem politycznym. Dzisiaj polityka i gospodarka są ze sobą splecione. To są dwie twarze tej samej monety. W moim przekonaniu, Donald Tusk i PO popełniają błąd, marginalizując "Solidarność", także zresztą OPZZ i wszystkie inne związki zawodowe. W demokracji partia, która wygrywa, nie jest zdobywcą. Ona zdobywa władzę, którą powinna sprawować w interesie większości z poszanowaniem stanowiska mniejszości. Związki zawodowe są tą mniejszością, ale PO je marginalizuje, nie uwzględnia ich stanowisk w projektach ustaw, w polityce ekonomicznej.
I dodaje: