Stanisław Janecki na swoim portalu obserwator.com pisze, że przychylność różnych instytucji i osób dla przedsięwzięć Marcina P., prezesa Amber Gold „mówiąc oględnie, nie była bezinteresowna. Jednak obdarowani w ten sposób nie tylko zostali zapisani w specjalnym rejestrze, ale większość z nich była także filmowana z ukrytych kamer.”
Jak czytamy:
Jeden z pracujących dla Marcina P. byłych oficerów Urzędu Ochrony Państwa twierdzi, że to ludzie służb doradzili szefowi Amber Gold, żeby się zabezpieczył, bo życzliwość różnych znanych osób na pstrym koniu jeździ. I to oni zamontowali mu i wyposażyli go w stosowne urządzenia szpiegowskie. Jeśli tak było, to pewnie jeszcze ktoś z tego towarzystwa dysponuje nagraniami, co czyni sprawę jeszcze poważniejszą. I wiele wskazuje na to, że międzynarodową.
Zdaniem Janeckiego posiadanie tych nagrań dawało Marcinowi P. pewność i butę:
Posiadanie kompromitujących nagrań i zapisków sprawiało, że prezes Amber Gold czuł się całkiem pewnie, sądząc, że w razie czego pomogą mu ci, którzy mogliby stracić więcej od niego. A mimo to został zatrzymany i aresztowany. Co oznacza, że może być w niebezpieczeństwie. A to dlatego, że w ostatniej chwili próbował dać znać różnym ważnym osobom, że jeśli on oberwie, to coś ujawni, i że są na to nagrania. Po tym miała nastąpić akcja zastraszania P. poprzez bliskie mu osoby, żeby nie ryzykował, bo areszt przed niczym go nie ochroni, co w polskim więziennictwie nie jest niczym zaskakującym.