11 listopada 1911 roku „Rzeczpospolita" podała sensacyjną wiadomość: „Morderca śp. Namiestnika Andrzeja Potockiego uciekł wczoraj w nocy z więzienia stanisławowskiego. Za zbrodnię swą miał w tym więzieniu szczególną swobodę, szczególne wygody, szczególne względy, szczególna życzliwość graniczącą z czcią, aż wreszcie wyszedł z tego więzienia swobodnie i wygodnie jak w bajce. Czczony już i wielbiony przez lud ruski..."

W pięć dni później „Swoboda", ukraiński tygodnik ludowej partii nacjonalistyczno - demokratycznej informował: „Włościanie drżą na myśl, że Siczyńskiego mogą złapać. – Boże, Boże – biadają – żeby jeszcze dzień, jeszcze tydzień. Może Pan Bóg mu dopomoże!

Gdyby tak można Siczyńskiego po kawałku schować pod pazuchę, to byśmy go uchowali pod sercem..."

I w tydzień później na tych samych łamach: „Taki człowiek jak Siczyński to ma w sobie cudowną siłę i ta siła cudem go wyprowadziła z murów więzienia. Bramy same się pootwierały, mury same rozstąpiły się, a wszyscy dozorcy na chwilę oślepli i oniemieli. On mógł był już dawniej wyjść z murów, ale wolał być zamknięty przez trzy lata, aby odpokutować grzechy narodu ruskiego. Za nasze grzechy on tam marnował swoje młode dnie i noce. Teraz on wolny i nie ma już mocy, która by go ujęła..."