Paweł Kowal jest jednym z tych nielicznych polityków, których da się słuchać (i czytać) bez zażenowania. Pewnie dlatego zresztą jego partia tak dołuje. Innym powodem tej małej popularności polityka jest też to, że potrafi nie wykorzystać okazji do przyłożenia przeciwnikowi politycznemu. Tym razem, zamiast skrytykować Aleksandra Kwaśniewskiego, który doradza (nieodpłatnie) dyktatorowi Kazachstanu Nursułtanowi Nazarbajewowi, Kowal go broni.
Debata o udziale Kwaśniewskiego w nieformalnym ciele doradczym Nazarbajewa obnażyła dziecinadę polskiej polityki.
- pisze Kowal, dodając, że Kwaśniewski mając wpływ na Nazarbajewa może pomóc polskiej polityce zagranicznej.
Jednak jeśli chodzi o pozycję Polski na Wschodzie, (...) Polska potrzebuje wielu Kwaśniewskich, także w prawicowej i centrowej wersji, którzy będą mieli stały nieformalny kontakt nie tylko z Nazarbajewem, ale i Iwaniszwilim, Janukowyczem czy Alijewem. Gdy Lech Kaczyński próbował nawiązywać kontakt z przywódcami Kazachstanu czy Azerbejdżanu główną przeszkodą był właśnie brak tego typu nieformalnych pośredników. Kazachstan jest jednym z państw-kluczy do Azji i przejściowa, mam nadzieję, ignorancja części elit nad Wisłą tego nie zmieni.
Szef PJN porównuje rolę, jaką pełni Kwaśniewski do słynnego b. sekretarza stanu USA, Henry'ego Kissingera.