Choć nie jestem fanem Marka Migalskiego, to trzeba europosłowi przyznać, że zdarza mu się napisać celną, a czasem nawet błyskotliwą analizę. Przykładem tego jest jego najnowszy wpis na blogu, w którym trafnie opisuje prawa rządzące polską polityką.
Porównuje standardy według których mierzy się zasługi polityków w innych krajach...
Czym mierzy się wielkość polityków za Zachodzie? Dlaczego Thatcher, de Gaulle czy Kohl byli, i są, uznawani za wybitnych przywódców? Bo zrobili coś dla swoich obywateli- dosyć prosta odpowiedź. Bo byli prawdziwymi liderami, pociągali za sobą tłumy, zmieniali kraj, wprowadzali zmiany, bronili swojej ojczyzny przed niebezpieczeństwami.
... z tymi z naszego podwórka:
A czym mierzy się w Polsce wielkość polityków? Umiejętnością neutralizacji opozycji wewnątrzpartyjnej. Jeśli jakiś lider potrafi podporządkować sobie całą formację, jeśli wytnie z niej wszystkich swoich rywali, jeśli zamieni partię w swój prywatny folwark - wówczas zostaje przed rodzimych komentatorów okrzyknięty samcem alfa, któremu bije się pokłony. Taki samowładca, dzierżymorda i partyjny tyran sławiony jest jako postać wybitna, jako heros, człek przenikliwy i twardy.