Pani minister sportu Joanna Mucha nie zapisze się być może złotymi zgłoskami ani w historii polskiego sportu, ani polskiej polityki; ale nie znaczy to, że jej sprawowanie urzędu nie przysłuży się ludzkości w ogóle. Wręcz przeciwnie, już dziś można stwierdzić, że będzie miała wielki wkład w rozwój nauki. I to nauki tak doniosłej, dynamicznej i użytecznej jak gender studies. Właśnie na jej przykładzie przyszli genderowi naukowcy będą analizować siłę seksizmu i antykobiecych stereotypów. To bowiem te zjawiska - nie zaś drobiazgi takie jak niekompetencja, wpadki czy choćby fakt że w ogóle nie zna się na sporcie - stoją za krytyką pani minister.
Ministerstwo Sportu nie było na tapecie, kiedy rządzili nim moi poprzednicy. Nie mówiło się tak wiele o wpadkach, mam wrażenie, że w stosunku do kolegów jestem pod podwójną lupą. Ludzie oczekiwali, że będę związana raczej z Ministerstwem Zdrowia, może element zaskoczenia sprawia, że jestem tak doglądana. Jednym z powodów jest także to, że wkroczyłam na teren mężczyzn
- wyjaśniała Mucha w radiu TOK FM. Po chwili jednak nieopatrznie obaliła swoją teorię.
Choć akurat jednym z moim poprzedników była Elżbieta Jakubiak, która jako żywo jest przecież kobietą.
Taki drobny fakt nie może jednak zamydlać oczywistego obrazu sytuacji.