Barack Obama nie ma obecnie łatwego życia. Jest krytykowany przez wszystkich, z dziecinną łatwością ograny przez Władimira Putina, stoi przed klasycznie tragicznym wyborem, jest opuszczony przez ludzi we własnej partii i otoczony takimi niekompetentnymi ludźmi jak John Kerry. Jakby tego było mało, okazuje się, że ludzie, którym chciał pomóc (choć wątpliwa to by była pomoc) mają go za niepoważnego bufona.
Jak donosi portal France24, Syrię podbija właśnie - oprócz wojsk Asada i rebeliantów - fala dowcipów o prezydencie najpotężniejszego państwa świata. Oto kilka z nich:
Jeden Syryjczyk zamieścił na Facebooku Obrazek Obamy ze zgryźliwym podpisem: "Kiedy Kongres da mi zielone światło na atak, zapytam moją żonę Michelle, a potem moich teściów. Jeśli się zgodzą, natychmiast uderzymy!"
(...) Inni dzielili się żartem o człowieku, który próbował wymigać się od ślubu z narzeczoną: "Kochanie, poczekajmy z tym kiedy już będzie po ataku. Zobaczymy, co będzie potem."
(...) Karierę w syryjskiej sieci zrobił też rysunek, który wyśmiewał pomysł Obamy by uderzyć tylko w "delikatne" cele reżimu. Na rysunku widać Syryjczyków kryjących rękami swoje krocza z podpisem: "Przykryjcie je dobrze. Nadal chcemy mieć dzieci".