Na Ukrainie znów wre i krew się leje strumieniami, a tymczasem w polskiej polityce jest jak zwykle, czyli jak w postmodernistycznym filmie - nudno, długo i bez sensu. Tak bardzo, że głównym tematem ostatnich dni jest debata o debacie (należy zauważyć, że poruszając ten wątek, wszczynam debatę o debacie o debacie). Debacie hipotetycznej, na półtora roku przed wyborami - debacie o której wszyscy wiedzą, że i tak się nie odbędzie. Nic to jednak, bo czymś zapełnić czas antenowy trzeba. Dlatego prowadzący programy publicystyczne grillują polityków obu partii na ten temat.
Do grillowania tego ze szczególną - i dość nietypową dla siebie - energią zabrał się Konrad Piasecki, który do swojego Kontrwywiadu RMF FM zaprosił dziś rzecznika PiS Adama Hofmana. Dziennikarz musiał być bardzo przejęty faktem, że Jarosław Kaczyński nie chciał debaty "twarzą w twarz" z Donaldem Tuskiem, bo pytał o to Hofmana 11 razy - mimo że Hofman na początku udzielił dość zrozumiałej odpowiedzi:
Moim zdaniem w tym sporze jesteśmy dziś na etapie, że Polski nie stać na kolejne show o pietruszce. I jeśli oczywiście dojdzie do debaty, która będzie na poziomie merytorycznym, czyli eksperci, konkretna sprawa, mamy tutaj na myśli zdrowie - konkretny termin, to wtedy taka debata ma sens.
Nie zadowoliło to jednak redaktora Piaseckiego, który naciskał:
Zastanawiam się dlaczego w takim razie ten genialny polityk, ten świetny retor, świetny strateg nie chce rozjechać tego słabego premiera podczas debaty twarzą w twarz. Przecież nie ma nic prostszego. (...) Panie pośle, standardem całego świata są debaty liderów. Debata w Stanach Zjednoczonych kandydatów na prezydenta jest absolutnym standardem od lat. (...)Rzeczniczka rządu mówi: "Kobiety nie cenią mężczyzn, którzy chowają się za plecami innych. Na przykład ekspertów". To jest jakiś kompleks, problem? (...) Premier, minister zdrowia, równi eksperci - to rozumiem, ok, podebatujmy w ten sposób, każda rozmowa się Polsce przyda. Tylko dlaczego nie Kaczyński kontra Tusk?