Dziś czwarty lipca, czyli amerykańskie Święto Niepodległości. Jest to kolejna dobra okazja, by wzmocnić nasz żelazny polsko-amerykański sojusz, który - jeśli wierzyć naszemu szefowi dyplomacji - jest "totalnym bullshitem". Dobrze zatem wiedzieć, że nie straciliśmy tej okazji. I to nie tylko poprzez tłumne stawienie się przedstawicieli wszystkich elit na hucznym przyjęciu ambasadora Mulla (po których wspomnieniom i podziękowaniom nie ma końca). Młodej (bo liczącej niecałe 240 lat) Republice zrobiliśmy także inny, nieco mniejszy, lecz z pewnością miły prezent: okazuje się bowiem, że wbrew temu, co mówiły stenogramy "Wprost" z rozmowy Sikorski-Rostowski, Polska wcale nie zrobiła USA "laski", lecz "łaskę".
Radosną o tym wieść doniósł nieoficjalny emisariusz ministra spraw zagranicznych, prawie-europoseł PO Michał Kamiński.
Panu ministrowi, wiem to z jego wyjaśnień, chodziło o zrobienie łaski Stanom Zjednoczonym i miał na myśli głównie Leszka Millera, który jak wiadomo wysłał jako pierwszy żołnierzy do Afganistanu, wysłał żołnierzy do Iraku. Bardzo często litery wiele zmieniają
- powiedział Kamiński w "Kropce nad i". Informację tę uprawomocnił - zgodnie z tradycją, poprzez wpis na Twitterze - sam minister Sikorski.
"@kaminskimichal w @KropkaNadI: Minister @sikorskiradek nie mówił LASKA, a ŁASKA" I tej wersji będziemy się trzymać. :)