Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość kłócą się o kilometrówki, Sojusz Lewicy Demokratycznej rozpaczliwie poszukuje kandydata na prezydenta, a Polskie Stronnictwo Ludowe upaja się wyborczym sukcesem. Sobotnie posiedzenie Rady Naczelnej, która podsumowała wybory samorządowe, przebiegło niemal niezauważone przez media. Tu i ówdzie pojawiły się relacje z oficjalnego przemówienia prezesa Janusza Piechocińskiego, ale na tym koniec.
Wygraliśmy, ale... prezes dostaje po uszach
To jednak wcale nie oznacza, że wśród ludowców, na których spłynął niespodziewany sukces, zapanowały błogość i zgoda. Nic bardziej mylnego. Nastroje w partii dobrze oddaje filmik z Brukseli, na którym reprezentanci PSL w Parlamencie Europejskim przy piwie wymieniają się mało pochlebnymi uwagami na temat lidera.
Część działaczy zwyczajnie nie lubi swojego prezesa, a przecież powinni go nosić na rękach, bo 24 proc. głosów PSL nie zdobyło nigdy w swojej 25-letniej historii. Nawet w 1993 roku, kiedy Stronnictwo było równorzędnym partnerem koalicyjnym dla SLD, miało 112 posłów i premiera, wynik wyborczy, który im to zapewnił, wynosił jedynie 15,4 proc. poparcia. Mimo to Janusz Piechociński jakoś nie może sobie zaskarbić sympatii przeciwników. Nie akceptują go do tego stopnia, że gdyby w sobotę prezes zdecydował, że chce na fali sukcesu poprosić o wotum zaufania, to podobno by go nie dostał, bo połowa Rady Naczelnej była ugadana, żeby mu tego odmówić. Piechociński wykazał się jednak instynktem samozachowawczym i niczego takiego nie zaproponował, a jego przeciwnicy sami nie mieli odwagi wystąpić z taką inicjatywą, bo rozliczanie zwycięskiego prezesa nie jest w PSL przyjęte. I tak to się skończyło.
Nie oznacza to wcale, że prezes nie dostał po nosie. Kiedy za częste nieobecności próbował odwołać kilka osób ze składu Rady Naczelnej i na ich miejsce wprowadzić nowych ludzi, m.in. jednego ze swoich najbliższych współpracowników Tomasza Jędrzejczaka, ministra w Kancelarii Prezydenta, delegaci zaoponowali. Na dodatek okazało się, że prezes nie dopełnił formalności, czyli nie zasięgnął opinii organizacji wojewódzkich, a bez tego odwołanie jest niemożliwe. W ten sposób już bodaj trzecia próba zmiany składu Rady Naczelnej podjęta przez Piechocińskiego spełzła na niczym.
Działacze odnotowali jeszcze, że Piechociński przestrzegał członków partii przed ludowym TKM, czyli przed triumfalizmem, a sam się go nie ustrzegł. I że między szefem Rady Naczelnej PSL Jarosławem Kalinowskim a prezesem iskrzy. Piechociński wypomniał szefowi RN wypowiedź zarejestrowaną na filmiku z Brukseli, ten przeprosił, ale jakoś hardo. Skończyło się na słowach.