Wiktor Ferfecki: Politycy nie przepraszają

„Dziękuję”, „proszę” i „przepraszam” to trzy magiczne słowa, którymi – jak uczono mnie od dziecka – można naprawdę wiele zdziałać. Na skuteczności powinno zależy polskim politykom, więc wydawałoby się, że stosowanie tych słów uznają za coś naturalnego. Jest inaczej. Można było się o tym przekonać, śledząc środową konferencję prasową tria z Madrytu.

Aktualizacja: 11.12.2014 13:15 Publikacja: 11.12.2014 11:45

Wiktor Ferfecki: Politycy nie przepraszają

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki zamiast najzwyczajniej przeprosić, próbowali wmówić dziennikarzom, że nie złamali sejmowych przepisów. – Poseł ma wybór: może albo pobrać bilet z Kancelarii Sejmu albo ekwiwalent równy wysokości ceny tego biletu i przeznaczyć go na podróż innym środkiem transportu – insynuował Hofman. Jego zdaniem z punktu widzenia przepisów nie ma znaczenia, czy poseł dotrze na miejsce samochodem, rowerem, pociągiem, czy nawet pieszo.

Owszem ma. Z uchwały nr 1 prezydium Sejmu z 6 stycznia 2009 roku, którą właśnie trzymam w ręku, wynika, że ekwiwalent ceny biletu lotniczego jest wypłacany „w przypadku podróży służbowej za granicę odbywanej samochodem stanowiącym wartość posła", a nie rowerem albo tanimi liniami. Dlaczego madryckie trio kłamie? Po części można posłów rozumieć. Gra toczy się nie tylko o ich być czy nie być w polityce, ale również na wolności. Grozi im do 12 lat więzienia. Starają się upowszechnić linię obrony, którą zaprezentują przed prokuraturą.

Problem w tym, że słowa „przepraszam" nie potrafią też używać ich inni koledzy po fachu. Weźmy bohaterów afery taśmowej. Większość z nich nie przeprosiła nie tylko za charakter podsłuchanych rozmów, ale też za to, w jakich toczyły się okolicznościach. Radosław Sikorski i Jacek Rostowski wino Pomerol zakąszali krwistą polędwicą wołową, foie gras i combrem z królika. Nie ma za co przepraszać, bo zdaniem MSZ, „kolacja była służbowa", a minister „zapłacił z własnych środków za zbyt drogie wino".

Czasami politycy wprost mówią, że nie przeproszą. – Nie mogę przepraszać za to, jaki jestem – podkreślił w czerwcu Sławomir Nowak. Gdy w 2007 roku sąd zmusił Ludwika Dorna sąd do przeproszenia dziennikarza, którego nazwał „chłystkiem", do przeprosin w gazecie samowolnie dopisał słownikową definicję tego słowa: „młody człowiek bez powagi, doświadczenia, młokos, fircyk, smarkacz". Musiał przeprosić jeszcze raz.

Taka niechęć do przeprosin to zjawisko niespotykane w świecie dojrzałej polityki. Nie dalej niż dwa miesiące temu premier Hiszpanii Mariano Rajoy przeprosił społeczeństwo za korupcję w rządzącej Partii Ludowej. Wielokrotnie przepraszał Barack Obama, przykładowo za błędy w pakiecie ustaw zdrowotnych. Jeszcze bardziej ekstremalnie wyglądają przeprosiny na Dalekim Wschodzie. W lipcu hitem internetu był filmik z przeprosinami Japończyka Ryutaro Nonomury, deputowanego lokalnego parlamentu w prefekturze Hyogo, oskarżonego o defraudację publicznych pieniędzy. Krzyczał, zalewał się łzami i niemal walił głową o biurko.

Nie wymagam od polskich polityków aż takich poświęceń. Chciałbym tylko, by przechodziło im przez usta słowo „przepraszam". Dlaczego się nim dławią? To ciekawe zagadnienie, którym powinni zająć się socjolodzy i psycholodzy. Gdy w 2009 roku o problemach z przeprosinami w życiu publicznym pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", politolog dr Wojciech Jabłoński powiedział nam: – Polscy politycy są głęboko zakompleksieni, a przeprosiny traktują w kategoriach upokorzenia.

p>

Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki zamiast najzwyczajniej przeprosić, próbowali wmówić dziennikarzom, że nie złamali sejmowych przepisów. – Poseł ma wybór: może albo pobrać bilet z Kancelarii Sejmu albo ekwiwalent równy wysokości ceny tego biletu i przeznaczyć go na podróż innym środkiem transportu – insynuował Hofman. Jego zdaniem z punktu widzenia przepisów nie ma znaczenia, czy poseł dotrze na miejsce samochodem, rowerem, pociągiem, czy nawet pieszo.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości