Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki zamiast najzwyczajniej przeprosić, próbowali wmówić dziennikarzom, że nie złamali sejmowych przepisów. – Poseł ma wybór: może albo pobrać bilet z Kancelarii Sejmu albo ekwiwalent równy wysokości ceny tego biletu i przeznaczyć go na podróż innym środkiem transportu – insynuował Hofman. Jego zdaniem z punktu widzenia przepisów nie ma znaczenia, czy poseł dotrze na miejsce samochodem, rowerem, pociągiem, czy nawet pieszo.
Owszem ma. Z uchwały nr 1 prezydium Sejmu z 6 stycznia 2009 roku, którą właśnie trzymam w ręku, wynika, że ekwiwalent ceny biletu lotniczego jest wypłacany „w przypadku podróży służbowej za granicę odbywanej samochodem stanowiącym wartość posła", a nie rowerem albo tanimi liniami. Dlaczego madryckie trio kłamie? Po części można posłów rozumieć. Gra toczy się nie tylko o ich być czy nie być w polityce, ale również na wolności. Grozi im do 12 lat więzienia. Starają się upowszechnić linię obrony, którą zaprezentują przed prokuraturą.
Problem w tym, że słowa „przepraszam" nie potrafią też używać ich inni koledzy po fachu. Weźmy bohaterów afery taśmowej. Większość z nich nie przeprosiła nie tylko za charakter podsłuchanych rozmów, ale też za to, w jakich toczyły się okolicznościach. Radosław Sikorski i Jacek Rostowski wino Pomerol zakąszali krwistą polędwicą wołową, foie gras i combrem z królika. Nie ma za co przepraszać, bo zdaniem MSZ, „kolacja była służbowa", a minister „zapłacił z własnych środków za zbyt drogie wino".
Czasami politycy wprost mówią, że nie przeproszą. – Nie mogę przepraszać za to, jaki jestem – podkreślił w czerwcu Sławomir Nowak. Gdy w 2007 roku sąd zmusił Ludwika Dorna sąd do przeproszenia dziennikarza, którego nazwał „chłystkiem", do przeprosin w gazecie samowolnie dopisał słownikową definicję tego słowa: „młody człowiek bez powagi, doświadczenia, młokos, fircyk, smarkacz". Musiał przeprosić jeszcze raz.
Taka niechęć do przeprosin to zjawisko niespotykane w świecie dojrzałej polityki. Nie dalej niż dwa miesiące temu premier Hiszpanii Mariano Rajoy przeprosił społeczeństwo za korupcję w rządzącej Partii Ludowej. Wielokrotnie przepraszał Barack Obama, przykładowo za błędy w pakiecie ustaw zdrowotnych. Jeszcze bardziej ekstremalnie wyglądają przeprosiny na Dalekim Wschodzie. W lipcu hitem internetu był filmik z przeprosinami Japończyka Ryutaro Nonomury, deputowanego lokalnego parlamentu w prefekturze Hyogo, oskarżonego o defraudację publicznych pieniędzy. Krzyczał, zalewał się łzami i niemal walił głową o biurko.