Platformerskiemu propagandyście, który to wymyślił, należy się marketinowy laur, porównywalny do tytułu człowieka roku, jakim obdarzono prezesa Kaczyńskiego w Krynicy.
Wyborcy zapamiętają przecież prosty komunikat: Platforma chce skasować składki, więc obciążenia zmaleją. Każdy człowiek zwykle słyszy to, co chciałby usłyszeć. O tym, że dalej trzeba finansować emerytury i leczenie w szpitalach, nie musi pamiętać.
Ale te gigantyczne wydatki nie znikną, pokrywać je musiałby budżet. Owszem, dałoby to rządowi nieco elastyczności w planowaniu wydatków i przekładaniu funduszy z kieszeni do kieszeni. Ta pozorna zaleta stałaby się jednak przekleństwem, bo zamiast budowy np. nowej autostrady większe profity polityczne dawałoby dodatkowe 20-30 zł podwyżki dla emerytów. Groziłoby nam systemowe utrącanie wydatków inwestycyjnych, by podać kiełbasę wyborczą.
To nie jedyna zasadzka. Likwidacja składek ZUS i NFZ i włączenie ich do podatków to doskonały pretekst do przesunięć w obciążeniach poszczególnych grup podatników i zwiększenia daniny od niektórych z nich. Np. nie jako automatyczne „uzusowienia" umów zwanych przez miłośników socjalizmu śmieciowymi.
Dlatego mam nadzieję, że „Wiadomości" się przesłyszały i ich news okaże się mirażem jednego wieczoru, a tak naprawdę to PO chodzi np. o czasowe skasowanie składek ZUS i NFZ, ale tylko dla młodych ludzi po raz pierwszy w życiu rozpoczynając pracę zawodową czy działalność gospodarczą. Mam taką nadzieję, bo w tym sezonie kiełbasa wyborcza już mi się przejadła.