Dzisiejszy przegląd zacznę nietypowo – od „Financial Times”. Na pierwszej stronie tej gazety piękne zdjęcie Tamizy i londyńskiego City w promieniach zachodzącego słońca ilustruje artykuł o wyprawie wicepremiera Mateusza Morawieckiego do tej europejskiej stolicy finansów. Cel: przyciągnąć biznesu największych banków świata do Polski, skoro Brexit, za którym zagłosowali Brytyjczycy, oznaczać będzie najprawdopodobniej pozbawienie banków z Wysp tzw. jednolitego paszportu europejskiego, czyli prawa do działania na terenie całej UE. Sęk w tym, że Warszawa w tym wyścigu zalotników ma już poważnych rywali, choćby Dublin czy Amsterdam. By ściągnąć bankierów nie wystarczą malownicze zachody słońca nad Wisłą, choćby o niebo przewyższały te znad Tamizy.
Czy wiedzą Państwo, że gdyby tempo zamykania księgarni w Polsce utrzymało się dłuższy czas, za ćwierć wieku nie byłoby w naszym kraju żadnego wyspecjalizowanego sklepu z książkami? Co ciekawe, spada już nawet liczba e-księgarni w internecie. Wszystko przez to, że Polacy nie czytają – tylko co trzeci może pochwalić się lekturą przynajmniej jednej książki w poprzednim roku. Takie smutne wnioski płyną z lektury artykułu „Pogrom księgarni trwa” z pierwszej strony w dzisiejszej Rzeczpospolitej.
W „Dzienniku Gazecie Prawnej” na pierwszej stronie króluje Putin w stroju myśliwskim ze sztucerem wyruszający na polowanie, bo przed zbliżającymi się wyborami w Rosji spadają notowania Jednej Rosji, jego partyjnego zaplecza. Tym „DGP” tłumaczy prowadzone przez Rosjan manewry i wzrost napięcia w relacjach z sąsiadami.
Nowa wojna, albo tylko jej groźba świetnie odwraca uwagę od rosnących problemów gospodarczych. A te są i będą w Rosji duże, skoro – jak donosi dzisiaj moskiewska gazeta „Wiedomosti” – przyszłoroczny budżet federacji da się spiąć tylko przy cenie ropy równej 50-55 dolarów za baryłkę. Sęk w tym, że notowania tego surowca trzymają się twardo poniżej tego przedziału. A każde zwiększenie napięcia międzynarodowego umacnia dolara i w konsekwencji – wbrew nadziejom Rosjan – obniża cenę baryłki. By ją podbić, Putin musiałby zamiast ukraińskich wojsk w Donbasie zbombardować pompujące ropę jak szalone saudyjskie instalacja naftowe.
W „Gazecie Wyborczej” uwagę moją przykuł artykuł o tym, że polskie elektrownie węglowe są w czołówce największych trucicieli Unii. I biorąc po uwagę zanieczyszczenia, które emitują, przyczyniają się do śmierci 5,8 tys. mieszkańców kontynentu rocznie. Na drugim miejscu tego rankingu zabójców jest energetyka niemiecka („tylko” 4,4 tys. zabitych) i brytyjska (2,9 tys.). Biorąc pod uwagę, że 80 proc. emitowanych przez naszych producentów prądu zanieczyszczeń trafia za granicę, nie spodziewałbym się by Europejczycy zbyt długo stosowali wobec nich taryfę ulgową.